nasze media Mały Gość 1/2025
dodane 13.12.2018 09:58

Bilet do nieba...

...czyli opowieść o tym, jak Hania uratowała dobre imię św. Mikołaja.

– Czy to już? Czy jestem w niebie? – zapytała wyraźnie przejęta Hania.

Stała w swojej ulubionej sukience w kwiatki, którą wiele lat temu dostała w prezencie od taty. Kupił ją na wtorkowym targu w miasteczku. Pamięta, jaka była wtedy szczęśliwa.

Hania miała kilkoro rodzeństwa i rzadko dostawała nowe ubrania. Zazwyczaj nosiła te, z których wyrosły starsze siostry. Nie miała żalu. Widziała, jak rodzice ciężko pracują i jak trudno zdobyć pieniądze na jedzenie, a co dopiero na stroje dla gromadki dziewcząt. Ale tego dnia stała się rzecz niebywała. Sukienka nie pasowała na nikogo, poza nią. Była piękna. A Hania czuła się w niej wyjątkowo.

– Czy mogę?... Chciałabym zapytać… – zaczęła nieśmiało.

– Oczywiście, Haniu, o co chcesz zapytać? – odezwał się anioł.

– Bo ja… zastanawiam się…, jak to się stało, że stoję przed tobą w tej sukience? Przecież zaginęła dawno temu, tuż po wojnie…

Anioł uśmiechnął się dobrotliwie.

– Zadziwiałaś mnie na ziemi, Haniu, zadziwiasz i tutaj. Byłem pewien, że zapytasz, gdzie jesteś, a ciebie zastanawia sukienka?

– Oczywiście, że bardzo ciekawi mnie, gdzie jestem! Ale ta sukienka… tak wiele dla mnie znaczyła… Przypomina mi dom, rodzinę…

W oczach Hani pojawiły się łzy.

– Haniu, wiem… Dlatego Pan pozwolił ci stanąć przed Nim właśnie w niej. Wybrał czas, kiedy byłaś najszczęśliwsza na ziemi.

Hania słuchała uważnie. Dopiero teraz spostrzegła na swoich ramionach dwa złote warkocze. Jej dłonie były delikatne i gładkie, a ciało silne. Nie czuła bólu w nodze, który nie ustępował w ostatnich latach. Widziała też i słyszała wyraźnie.

– Czy ja jestem w niebie? – zapytała.

– Prawie, Haniu, u jego bram. Masz ogromne szczęście, dostałaś niezwykły prezent od tych, których zostawiłaś na ziemi: bilet do nieba.

– Bilet? Jaki bilet?...

– Kiedy umarłaś, twoi najbliżsi modlili się za ciebie, ofiarowali Msze Święte. A to ma ogromną moc. Dostałaś bilet, który otwiera bramę nieba albo… okno na ziemi. Do ciebie należy decyzja, w którą stronę chcesz iść.

– Przepraszam najmocniej, ale nic z tego nie rozumiem...

– Bo to nie takie proste. Jestem tu, aby ci pomóc. Bilet do nieba otwiera bramę do domu Ojca, a Bóg tęskni i wyczekuje spotkania z Tobą. Zostawia ci jednak wybór: możesz wykorzystać swój bilet i otworzyć okno na ziemi.

– Co to znaczy?

– Możesz pomóc komuś, kto na ziemi potrzebuje wsparcia. Masz do dyspozycji świętych i aniołów. Postaramy się zrobić wszystko, aby misja, jaką nam wyznaczysz, powiodła się. Jest tylko jedno „ale”... Jeśli wybierzesz okno na ziemi, ryzykujesz, że nie od razu wejdziesz do domu Ojca.

Hania stała chwilę zamyślona. Jej twarz była spokojna.

– Moje pragnienie nieba jest wielkie, Pan mi świadkiem. Nie potrafię ocenić, czy życie skończone na ziemi po 96 latach zasługuje na niebo. Chciałabym jednak wykorzystać mój bilet, aby otworzyć okno na ziemi.

– To bardzo szlachetne – odpowiedział anioł, choć był trochę zaskoczony. – Powiedz, komu i jak moglibyśmy pomóc.

– W moim miasteczku, w górach, mieszka bardzo rezolutny i wesoły chłopak, Nazywa się Jurek, chodzi do czwartej klasy. Bardzo go lubiłam. Jego mama ma z nim sporo kłopotów, bo Jurek nie lubi szkoły. Chłopiec ma starszą siostrę, taką idealną, która jest zawsze przygotowana do matematyki i przyrody. Wszyscy ją chwalą i stawiają za wzór. Jurek kocha swoją siostrę, ale nie lubi, kiedy go do niej porównują.

Jurek to mądre i wrażliwe dziecko. Ma wielkie, dobre serce... Kiedy byłam już słaba, marzyłam o lesie. Chciałam poczuć jego zapach, usłyszeć szelest liści i śpiew ptaków. Ale nie było nikogo, kto by mnie tam zabrał… Pewnego dnia Jurek podarował mi niezwykły prezent. Przyniósł karmnik dla ptaków i zawiesił w pobliżu mojego okna. Nie masz pojęcia, jaka byłam wtedy szczęśliwa…

– To akurat wiem, Haneczko – odrzekł anioł.

– No tak, zapomniałam, niebiański mądralo, że możesz to wiedzieć!

– Mądralo?...

– Tak mi się powiedziało, stare nawyki – Hania uśmiechnęła się filuternie.

– No dobrze, wróćmy do Jurka, jak trzeba mu pomóc?

– Otóż wyobraź sobie, że Jurek nie wierzy w świętego Mikołaja!

– Że co?! Jak to nie wierzy? – Anioł stał osłupiały. – Jak można nie wierzyć w świętego Mikołaja?!

– Otóż nie wierzy! – Hania przez moment była nawet zadowolona, że udało jej się zaskoczyć anioła, jednak w głębi serca było jej bardzo smutno. – Nie wierzy i w święta Bożego Narodzenia jest mu jakoś tak przykro. A przecież święta za pasem. Aniele! Trzeba coś z tym zrobić! Otwierajmy to okno, byle szybko!

– Zawołać mi tu Mikołaja! – krzyknął anioł.

Po chwili pojawił się zziajany jegomość w rozwichrzonej czuprynie i dwóch różnych kapciach na nogach.

– Mikołaj, jak ty wyglądasz? Przecież mamy gościa! – odezwał się anioł.

– Gościa? Jakiego gościa? – Mikołaj rozglądał się dookoła. – Eee… no nie wiedziałem! Nikt mi nie powiedział… Tak nie można, przecież jestem święty Mikołaj, a to zobowiązuje! – wyprostował się, otrzepał ubranie, poprawił włosy i ukłonił z gracją. – Witam szanowną damę! Kłaniam się nisko! W czym mogę pomóc?

– Otóż, przyjacielu drogi – zaczął anioł. – Ta dama przybyła do nas z biletem do nieba.

– O! Z biletem do nieba – Mikołaj powtórzył z podziwem.

– Dokładnie tak, z biletem do nieba. Ale wybiera się z powrotem na ziemię, by otworzyć okno!

– Otworzyć okno?! – Mikołaj patrzył na gościa z niedowierzaniem.

– Byle szybko, bo czasu niewiele – odezwała się Hania.

– Ale po co zaraz okno otwierać, szanowna pani? – zapytał święty.

– To wszystko przez Ciebie! – zdenerwował się anioł. – Wyobraź sobie, że w pewnym miasteczku, w górach, mieszka chłopiec, który nie wierzy w świętego Mikołaja!

Mikołaj aż podskoczył z wrażenia. – Jak to?! To niemożliwe! – krzyknął. – Chłopiec, który nie wierzy w świętego Mikołaja?!

– Mikołaj, uspokój się, przecież to nie o Ciebie chodzi, ale o Jurka – anioł próbował załagodzić sytuację.

– O jakiego znowu Jurka?

– No tego chłopca – odezwała się Hania. – Jurek to mój sąsiad, bardzo dobre dziecko… Ale nie wierzy w świętego Mikołaja…

– A kto przychodzi w święta do dzieci i dorosłych? No kto? Kto odmienia serca, porusza sumienia? – pytał zrozpaczony Mikołaj.

– Wiesz, Mikołaju… – zaczęła Hania – nie chcę cię martwić, ale ludzie przestali to zauważać. Nie widzą tego, co dzieje się w sercach. Czekają tylko na prezenty, które kupią rodzice.

– Przecież to banalne zadanie! – obruszył się Mikołaj. – W internecie można znaleźć wszystko, wystarczy kliknąć i sprawa załatwiona. A jak przekonać sąsiada, aby się uśmiechnął? Jak namówić panią w sklepie, żeby była uprzejma? Wyobrażacie sobie, ile to wymaga wysiłku?!

Wszyscy stali w milczeniu.

– Chłopaki, będziemy tu tkwić bezczynnie czy jest jakiś plan? – odezwała się w końcu Hania.

– Nooo… plan… plan… – Anioł drapał się po głowie. – Tak, plan oczywiście będzie! Ten, no… myślę, że pierwsza sprawa to Anioł Stróż! Wezwać mi jak najszybciej Anioła Stróża Jureczka. Jak myślisz, Mikołaju?

Mikołaj patrzył w dal, mruczał coś pod nosem i kręcił głową.

– Mikołaj! Słuchasz mnie czy nie? – Anioł zdenerwował się nie na żarty.

– Noo… słucham: nie wierzą w Świętego Mikołaja! Od kiedy? Dlaczego nikt mi o tym nie powiedział?

– Ale ja nie o tym, Mikołaj! – Anioł tracił cierpliwość. – Trzeba działać, nie biadolić. Na pierwszy ogień Anioł Stróż, jak myślisz?

– Niech będzie! Niech się tłumaczy, dlaczego nie raportował o takim smutku!

– Ależ zgłaszałem to nieraz – odezwał się, ni z tego, ni z owego, anioł o łobuzerskim spojrzeniu.

O tym, co było potem, nie mogę opowiadać. Anielskie tajemnice. Którędy i do kogo wysyłane są listy w różnych ziemskich sprawach, na jakich gwiazdach są zawieszane i kto dostarcza je do nieba, wiedzieć mogą tylko ASS – Anielskie Służby Specjalne. Grunt, że wszystko się potwierdziło – Jurek nie wierzył w świętego Mikołaja.

Musicie wiedzieć, że tam, na górze, nie takie kłopoty się rozwiązuje. Jednakowoż trzeba przyznać, że nasza dzielna drużyna nie miała łatwego zadania. Chwycili się wszyscy za ręce i podeszli do ogromnego okna w sali powitalnej.

– Czas otworzyć okno – powiedział anioł. – Haniu, jesteś pewna? Potem nie będzie już odwrotu.

– Ależ oczywiście, na co jeszcze czekamy!

Choć tego dnia niebo przykryte było szczelnie mięciutkimi białymi chmurami, udało im się je przedmuchać na prawo i na lewo, tak że promienie słońca padły wprost na stronice książki, którą właśnie czytał Jurek.

– Jak na nieuka i łobuza nieźle sobie poczyna ten Jureczek – zauważył Mikołaj.

– Pozory mylą – przewrócił oczami Anioł Stróż. – Jurek odbywa właśnie kolejną karę! Dziś dogonił kota sąsiadki i wymalował go na różowo, od wąsów po ogon, farbami plakatowymi!

– Mruczusia pani Kozłowskiej? – zaśmiała się Hania. – Należało mu się, okropne kocisko!

– Hanka! Tak nie można! – upomniał ją anioł.

– Oj, można, można. Kocisko paskudne! – Hania nie przestawała się śmiać. – Zuch chłopak, gdybym żyła i miała siły jak dawniej, sama bym to zrobiła.

– No, tego już za wiele! Widzę, że z tym niebem dla ciebie może być kłopot, koleżanko… – powiedział poważnie anioł, zadzierając nieco nosa do góry.

– Ale to już nie nasza sprawa – dodał Mikołaj. – Teraz trzeba zająć się Jureczkiem. Co on robi?

– Przegląda atlas ptaków – odpowiedział Anioł Stróż. – Jurek bardzo lubi ptaki, obserwuje je całymi dniami i dużo o nich czyta. Zdziwilibyście się, jaki to mądrala!

– Mnie w ogóle to nie zaskakuje – wtrąciła Hania. – Jestem pewna, że Jurek wyrośnie na wielkiego człowieka. A o ptakach? Fakt, gada jak najęty!

– Ptaki, ptaki… co z tego, że ptaki, skoro nie wierzy w Mikołaja – święty spochmurniał nieco. – Może pofrunę do niego? Po prostu. Przytulę mocno i po sprawie! – wypalił niespodziewanie.

– Wykluczone! – odpowiedział stanowczo anioł. – Zapomniałeś, że na takie odwiedziny konieczna jest zgoda z samej góry? Trzeba wymyślić coś innego.

– To myśl! – Mikołaj poczuł się nieco urażony. – Skoro moja propozycja została odrzucona, to słucham.

– Panowie, z wami jak z dziećmi, zawsze to samo – odezwała się Hania. – Sprawa jest delikatna, ale nie niemożliwa. Może trzeba zbadać, jakie Jurek ma marzenia świąteczne. Jeśli udałoby się je spełnić, sprawa załatwiona. Aniele Stróżu, wiesz coś na ten temat? – Hania puściła oko do anioła.

– Oczywiście! – Anioł Stróż wypiął dumnie pierś. – To akurat bardzo łatwe: Jurek marzy o łyżwach!

– O łyżwach? – powtórzył anioł rozczarowany. – Łyżwy dostanie… od mamy. Leżą ukryte w szafie i czekają na święta.

– Aniele, zadziwia mnie Twój optymizm – powiedziała Hania, która w głębi duszy wiedziała, że potrzebny jest pomysł ABSOLUTNIE wyjątkowy. Taki, który pozwoli Jurkowi odzyskać wiarę w świętego Mikołaja. To sprawa niełatwa, po ludzku wręcz niemożliwa, ale Hania nigdy się nie poddawała. W czasie swojego długiego życia miała mnóstwo kłopotów, które wydawały się nie do rozwiązania. Jednak wytrwałość i upór pozwoliły jej wyjść z niejednej opresji.

– Zaraz, zaraz – zaczęła powoli, jakby próbowała przypomnieć sobie coś ważnego. – A pragnienie serca? Czy Jurek ma jakieś pragnienie serca?

– Serca? – upewnił się Anioł Stróż. – Ma tylko jedno, to samo od wielu lat. Chciałby, by mama była z niego dumna.

– Tak myślałam! – krzyknęła Hania, podskakując do góry. – I wiecie co? Przyszła mi do głowy myśl doskonała: Trzeci Ogólnopolski Konkurs Wiedzy o Ptakach! Niebawem się zaczyna. Jurek opowiadał mi o tym rok temu. Jaki był dumny, że znał odpowiedź na większość pytań! Bez większego kłopotu dotarłby do samego finału. Jeśli weźmie w nim udział i wygra, mama na pewno będzie z niego dumna!

– Doskonały pomysł! – potwierdził anioł. – Są tylko dwie maleńkie, maciupeńkie przeszkody: Jurek nie wierzy w siebie i raczej nie zgłosi się do konkursu. Druga sprawa jest taka, że Małgosia, siostra Jurka, w tym samym czasie bierze udział w konkursie fortepianowym i mogę Wam już dziś zdradzić, że zajmie pierwsze miejsce. Ciężko konkurować z tak zdolną siostrą.

– Żaden kłopot, prawda Mikołaju? – powiedziała przyjaźnie Hania. – Do pracy! Nie po to otwierałam okno, aby teraz usłyszeć, że nic nie da się zrobić! Do dzieła!

Anioł Stróż migiem wrócił do Jurka, aby nie przysporzył sobie większych niż normalnie kłopotów, a Mikołaj dwoił się i troił, by zachęcić go do udziału w konkursie o ptakach. Jurek od dawna o nim rozmyślał, jednak za żadne skarby nie chciał zgłosić się do rozgrywek.

Hania i anioł stali w oknie i obserwowali wszystko z daleka.

– Aniele, czy to możliwe, że ten gapciowaty, zabawny Ktoś jest świętym Mikołajem? To cud, że pamięć o nim przetrwała tyle lat! Przecież on tu nic nie wskóra! Wołaj go, proszę, na rozmowę, natychmiast!

– Haniu, tak nie można – wystraszył się anioł. – Mikołaj jest bardzo wrażliwy, poczuje się dotknięty twoimi uwagami. A kiedy pomyśli, że nie wierzysz w jego możliwości… to będzie koniec świata.

– Aniele, przecież ja znam się na mężczyznach, zaufaj mi…

Hania miała duże zdolności interpersonalne, co w tym przypadku oznaczało mniej więcej tyle, że wiedziała, jak rozmawiać z aniołami i świętymi, aby przekonać ich do swoich racji. Wychwaliła Mikołaja za wszystkie starania w sprawie Jureczka i podpowiedziała, by jak najszybciej podsunął chłopcu pod nos konkursowy plakat, na którym wielkimi literami napisane było, że nagrodą dla finalistów są… zgadniecie co? Łyżwy, oczywiście!

Jurek marzył o łyżwach od dawna. Niemal każde zimowe popołudnie spędzał z kolegami na pobliskich ślizgawkach, grając w hokeja. Jego stare łyżwy nie nadawały się do niczego. Mama obiecała, że kupi nowe, kiedy chłopiec poprawi oceny w szkole. Ale to, jak się domyślacie, było dla niego arcytrudne.

Dzięki staraniom Mikołaja w sekrecie przed najbliższymi Jurek zgłosił się do konkursu. Jak można było się tego spodziewać, z łatwością przeszedł przez eliminacje. Na etapie międzyszkolnym o wszystkim dowiedziała się mama. Nie była najszczęśliwsza. Zgodziła się jednak pojechać z synem na półfinał. Jurek był bardzo przejęty wyprawą do Krakowa. A jeszcze bardziej tym, że zaszedł tak daleko. Od wygranej dzielił go już tylko krok. Czuł się mocny. Pierwszy raz w życiu uwierzył, że ma szansę spełnić marzenie.

Niestety, czasami sprawy nie układają się po naszej myśli. Jurek wylosował pytania o wędrówce ptaków. Co prawda oglądał kiedyś o tym ciekawy film przyrodniczy, ale okazało się, że ta wiedza nie wystarczyła, by dostać się do wymarzonego finału. Zrezygnowany i bardzo, bardzo smutny wracał z mamą do rodzinnego miasteczka.

– Ale się narobiło… – zmartwiła się Hania. – Co teraz, aniele? Co my zrobimy?

– Na pewno nie można tracić nadziei. Czasami dzieją się sprawy, których nie pojmujemy, które są trudne, nawet nieprzyjemne. Tylko Bóg w swojej wielkiej mądrości rozumie ich znaczenie. Musimy czekać cierpliwie.

– Cierpliwości zdecydowanie brakowało mi w życiu… – odezwała się ponownie Hania. – Może ten konkurs był niepotrzebny. Byłam z siebie taka zadowolona, kiedy powiedziałam o nim Mikołajowi…

– Nic podobnego, Haniu – odezwał się Mikołaj, który niespodziewanie pojawił się w sali powitalnej. – Moja misja dobiega końca i chyba… poszło mi nie najgorzej.

Hania zerknęła ponownie w okno i… wzruszyła się. Mama i Jurek stali wtuleni w siebie, a tuż obok, na podłodze, leżały rozpakowane nowiutkie łyżwy.

– Jestem z ciebie taka dumna, synku – szeptała mama do ucha. – Jesteś najmądrzejszym chłopcem na świecie!

– Dziękuję ci, mamusiu. I tobie też, święty Mikołaju – dodał w sercu Jurek.

Być może działy się tam jeszcze inne piękne rzeczy, ale Hania nie mogła ich już dłużej oglądać. Okno, które zostało dzięki niej otwarte, zamknęło się nieodwracalnie.

– Dziękuję Wam, kochani, jestem taka szczęśliwa – odezwała się po chwili. – Dziękuję, Mikołaju, jesteś niezwykłym świętym, bardzo potrzebnym ludziom w tych czasach. W każdych czasach. Jestem taka dumna, że mogłam poznać cię osobiście.

– To ja tobie dziękuję, Haniu, uratowałaś mój honor! – zaśmiał się Mikołaj. – A teraz czas na mnie. Święta za pasem, mam mnóstwo pracy!

Nim zdążył odejść, pokój wypełniła niebywała jasność. Anioł i Mikołaj odwrócili się w stronę dziewczynki i oddali pokłon. Hania mrużyła oczy, ale nie była w stanie niczego zobaczyć. Poczuła jednak, że jej serce wypełniają nieopisane radość i pokój.

– Witaj w domu, córeczko – usłyszała. – Nareszcie jesteś.

Agnieszka Adamiak-Gurdała

Świetlica Małych Dzieci w Łodzi

www.maledzieci.salezjanie.pl

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..