Ja czytam ślady. Gdy tylko wychodzę na chodnik, w mój czuły na zapachy nos uderza niesamowita ilość bodźców. Po wejściu na alejki dostaję po prostu bombę informacyjną. Wiem, kto przede mną szedł tą drogą, które drzewo i jakie krzaki są aktualnie naszymi słupami ogłoszeniowymi. Dlatego muszę w tych miejscach zatrzymywać się bardzo długo. Niestety, rodzina tego nie rozumie.
Niedziela, 9 września, 2018 r.
Hau, Przyjaciele!
Moja rodzina uwielbia czytać książki. Ja też się cieszę, gdy skupiają się na czytaniu, bo można się wówczas wygodnie ułożyć i drzemać, wsłuchując w opowieść czytaną przez Pana lub przez Panią. Coraz częściej jest i tak, że siostry układają się w jednym łóżku i to Lola czyta. Co kilka tygodni mają nową ulubioną książkę i mowy nie ma, by przeczytać ją tylko jeden raz. Zdarza się, że potem zabawę opierają na treści aktualnego hitu. Pani też ciągle coś czyta, chociaż nie bardzo ma ku temu warunki. No i w związku z rodzinnym zamiłowaniem do czytania zgłaszam swój protest. Ja też czytam! Pewnie, że nie są to przygody radosnych mieszkańców Bullerbyn. Ja czytam ślady. Gdy tylko wychodzę na chodnik, w mój czuły na zapachy nos uderza niesamowita ilość bodźców. Po wejściu na alejki dostaję po prostu bombę informacyjną. Wiem, kto przede mną szedł tą drogą, które drzewo i jakie krzaki są aktualnie naszymi słupami ogłoszeniowymi. Dlatego muszę w tych miejscach zatrzymywać się bardzo długo. Niestety, rodzina tego nie rozumie. Ja popieram ich pasję czytelniczą, nawet znam już przygody Mai i Lassego, Lisy, Britty i Anny, Madiki z Czerwcowego Wzgórza czy Lotty i jej rodzeństwa. Gdy zaczyna się wieczorne głośne czytanie, moszczę się wygodnie w pobliżu i nie przeszkadzam. A oni mojej pasji do odczytywania śladów kompletnie nie uznają, nie rozumieją, a nawet bezceremonialnie odciągają od lektury. Na szczęście są telefony. Gdy wśród znajomych dzieje się coś ważnego, gdy trzeba zorganizować wycieczkę lub spotkanie, to Pani albo Pan bezwiednie zatrzymują się tam, gdzie stawiam opór. Oni zapamiętale klikają, a ja węszę. Historyjki o biurze detektywistycznym Mai i Lassego to nic w porównaniu z tym, czego się dowiaduję obwąchując korę na pniach starych lip. Cześć, Tytus