Już w domu, już obiegałam kilka razy cały ogród, obszczekałam, co się dało i kogo tylko można. Oj, rozpanoszyły się na moim terytorium koty, ale koniec, od dzisiejszej nocy nie radzę im się zbliżać. Ja tu rządzę. Prawdę mówiąc, gdybym pewnego razu złapała kota, to przecież nie zrobiłabym mu krzywdy. Tylko udaję groźną, a one udają, że się mnie boją.
Sobota, 18 sierpnia, 2018 r.
Hau, Przyjaciele.
Już w domu, już obiegałam kilka razy cały ogród, obszczekałam, co się dało i kogo tylko można. Oj, rozpanoszyły się na moim terytorium koty, ale koniec, od dzisiejszej nocy nie radzę im się zbliżać. Ja tu rządzę. Prawdę mówiąc, gdybym pewnego razu złapała kota, to przecież nie zrobiłabym mu krzywdy. Tylko udaję groźną, a one udają, że się mnie boją. Po prostu lubimy się drażnić. Dlatego specjalnie wchodzą do naszego ogrodu, zawsze czujne, czy nie wyparzę z domu i nie rzucę się z dzikim jazgotem w ich kierunku. Uciekają bardzo szybko lub wspinają się na drzewo, a ja tak szczekam, jakbym miała dokonać jakiegoś strasznego czynu. Zdarza się Wam coś takiego, że niby zajadle kłócicie z rodzeństwem czy przyjacielem, a po chwili normalnie rozmawiacie? A może chętnie drażnicie starszego lub młodszego brata czy siostrę? Rodzice dostają białej gorączki, słysząc Wasze piski lub płacze czy skargi. Jednak dość tych rozważań. Mam bowiem dla Was bardzo ważną wiadomość. Otóż chcę się dzisiaj z Wami pożegnać. Tak bowiem działa mój blog, że nikt z ludzi nie może odkryć laptopa, który jest ukryty w najbardziej tajnym miejscu ogrodu. Niestety, stało się. Kuba, który wpadł dzisiaj do domu, by się szybko przepakować i z jednej pielgrzymki ruszyć na kolejną, obiecał Pani, że uporządkuję tę właśnie część ogrodu, gdzie mam swoją skrytkę. Struchlałam, bo znam energię i tempo pracy Kuby. Ledwo załadował pralkę swoimi brudami, a już machał grabiami, już systematycznie oczyszczał teren. Nagle przykucnął i spod krzaku forsycji wyciągnął moją tajemną skrzynkę. Podbiegłam do niego w kilka sekund, spojrzeniem wyraziłam prośbę o zachowanie tajemnicy. Zrozumiał. Odłożył skrzynkę i kręcąc w zdumieniu głową pracował dalej. A gdy przyszedł do domu na obiad, to szybko sprawdziłam, czy mój laptop jest na miejscu. Owszem, był, mogłam nawet napisać do Was tę wiadomość, a potem powiał lekki wiatr, podniosłam łeb, by węszyć, a gdy po chwili spojrzałam w dół, zobaczyłam kartkę, że moja pisarska misja właśnie się kończy i teraz inny pies otrzyma zadanie informowania Was o swoim życiu. No to żegnam i dziękuję za wspólne lata. Cześć, Astra