Michasia przyszła wczoraj ze szkoły z poleceniem, by ustawiać w ogrodach i na skwerach różne poidełka z wodą dla ptaków i pilnować, by nigdy nie były puste, uzupełniać je o świeżą wodę. Hm, czy to faktycznie potrzebne?
Jestem trochę zła, bo w naszym domu zapanowała niezbyt dobra moda. Michasia przyszła wczoraj ze szkoły z poleceniem, by ustawiać w ogrodach i na skwerach różne poidełka z wodą dla ptaków i pilnować, by nigdy nie były puste, uzupełniać je o świeżą wodę. Hm, czy to faktycznie potrzebne? Nie mam przekonania, czy potrzeba nam wielu ptaków w ogrodzie,. a w dodatku sporo ptaków to przecież łakomy kąsek dla kotów, które będą próbowały u nas polować. Wtedy ja, dzielny pies, zamiast drzemać, będę warowała, odganiała, czyli nieustanna praca. Nikt jednak nie brał mojego zdania pod uwagę. Zaczęły się sąsiedzkie narady, wszyscy sypali pomysłami wykorzystania przeróżnych naczyń. Panie znosiły miski, miseczki, podstawki pod donice, stare półmiski. Paulina i Michasia szalały, ustawiały je w różnych miejscach, robiły mnóstwo zamieszania. A ja podstępnie dreptałam za nimi i gasiłam własne pragnienie, bo upał męczy. Niestety, przyłapały mnie na tym haniebnym zajęciu, podniosły alarm, usłyszałam wiele przykrych słów na temat mojego egoizmu. A hałas spowodował, że ksiądz Wojtek podszedł do płotu, zainteresował się pomysłem i, niestety, zaraził się tym pomysłem. A więc od dzisiaj ruszam do pracy. Bo skoro będą u nas ptaki miały swoje poidełka, to nie pozwolę, by jakieś koty je zaatakowały. Cześć. Astra