Jestem już trochę zła i znużona ciągłymi zachwytami nad suchymi bukietami. Trwa to trawa, nieciekawa nawet dla psa. No, z wyjątkiem jednego gatunku, który od czasu do czasu zjadamy, by uporządkować układ trawienny. Pani jeszcze dzisiaj dołożyła jakieś chude źdźbła do wazonu i ma pomysł, by zrobić jeszcze jedną lub nawet dwie kompozycje. O wiele ciekawsza byłaby fotografia ich wiernego psa. Ale nikt mnie o zdanie nie pyta.
Niedziela, 27 maja, 2018r.
Hau, Przyjaciele!
Jestem już trochę zła i znużona ciągłymi zachwytami nad suchymi bukietami. Trwa to trawa, nieciekawa nawet dla psa. No, z wyjątkiem jednego gatunku, który od czasu do czasu zjadamy, by uporządkować układ trawienny. Pani jeszcze dzisiaj dołożyła jakieś chude źdźbła do wazonu i ma pomysł, by zrobić jeszcze jedną lub nawet dwie kompozycje. O wiele ciekawsza byłaby fotografia ich wiernego psa. Ale nikt mnie o zdanie nie pyta. Przy obiedzie Pani przeczytała wszystkim fragment wiersza księdza Twardowskiego. Oczywiście, o trawie. Że niby ona „deptana, niziutka, bez żadnych kwiatów, bez kłosa. Trawo, siostrzyczko moja, karmelitanko bosa.” Rodzina kiwała głowami, a ja zawyłam. Przecież nie można w kółko o trawie. Pan mnie zrozumiał, potarmosił i zacytował inny fragment wiersza tego samego poety: „Pocałuj psa w łapę, bo uczy, jak na Boga czekać”. Wyszczerzyłam zęby. No owszem, owszem, ale bez przesady, nie muszą mnie od razu całować w łapę. Jednak wiersze mają swoją mądrość, nie powiem. Niestety, rodzinka zaczęła zaraz na mój temat żartować, ale nie obraziłam się, bo w końcu pojechaliśmy do lasu w Rachowicach. Cześć. Astra