W październiku 1996 r. Robert Lewandowski (Bayern Monachium) był ośmiolatkiem strzelającym do bramki w Lesznie.
Arkadiusz Milik i Piotr Zieliński (obaj FC Napoli) mieli wtedy dwa latka. I wciąż jeździli w dziecięcym wózku. A Dawida Kownackiego (US Sampdoria) nie było jeszcze na świecie. Zinédine Zidane (trener Realu Madryt) zaczynał grać w Juventusie, a Pep Guardiola (trener Manchesteru City) rozgrywał akcje w Barcelonie… Można mnożyć przykłady tego, jak zmieniają się piłkarskie pokolenia. 1 października 1996 r. w Londynie do szatni Arsenalu – po raz pierwszy jako trener – wszedł Arsène Wenger. Jego francuskie imię dosłownie wrosło się w angielską nazwę klubu. Zmieniały się pokolenia, gdy pan Arsène przez 22 lata prowadził piłkarzy Arsenalu. Twardo trzymał się zasad. Jedna z nich mówiła, że nie warto sprowadzać do drużyny drogich gwiazd. Lepiej znaleźć jeszcze nie do końca oszlifowany piłkarski diament. Tak Francuz „tworzył” genialnych zawodników. – To Bóg stworzył człowieka. Ja jestem tylko przewodnikiem – protestował w wywiadzie dla magazynu „L’Équipe Sport and Style”. – Staram się wyciągnąć z człowieka to, co w nim piękne – dodawał. Dlaczego piszemy o nim w czasie przeszłym? Niedługo trener Wenger ostatni raz wejdzie do szatni Kanonierów, jak nazywa się drużynę Arsenalu (w herbie klubu widnieje armata). Po 22 latach przekaże swoich uczniów pod opiekę nowemu „przewodnikowi”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.