Gdzie można spotkać piratów? Na Karaibach, oczywiście! A Bałtyk? Też był świadkiem morskich potyczek a cenne skarby przechodziły na pełnym morzu z rąk do rąk.
W XV wieku słone wody kuli ziemskiej zaroiły się od trzymasztowych karak, jednopokładowych karawel i wielkich galeonów. Dzięki szybkim żaglowcom nieznane wcześniej zamorskie bogactwa i nowe lądy stały się dostępne dla Europejczyków. Wyprawa za morza i pozyskanie cennego ładunku stanowiły nie lada wyzwaniem, trzeba było się natrudzić, aby wypełnić ładownie. Nic więc dziwnego, że znaleźli się żeglarze, niekoniecznie chętni do pracy, ale z pewnością chętni na szybki zysk. Dla nich obciążone kosztownościami powolne karaki były łakomym kąskiem. Tak zrodziło się piractwo. Zanim jednak zostało odkryte Morze Karaibskie, a okoliczne lądy splądrowane – na Bałtyku grasował Paweł Beneke. O tym, że piractwo na Bałtyku i okolicznych morzach miało swoją pozycję, zaświadczyć może język polski. Do dziś istnieje słowo „kaper”, czyli bałtycki pirat na usługach króla lub władz nadmorskiego miasta. Paweł Beneke był więc kaprem.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.