Można na laurkę wymalować najpiękniej, ale prawdziwą miłość trzeba serdecznie pokazać. Dobry Bóg zdecydował, że stworzy... Mamę. Męczył się już od sześciu dni, kiedy pojawił się przed Nim anioł. – To na nią tracisz tak dużo czasu, tak? – zapytał. – Owszem, posłuchaj.
Ona musi nadawać się do mycia, prania, lecz nie może być z plastiku... powinna składać się ze stu osiemdziesięciu części, z których każda musi być wymienialna... żywić się kawą i resztkami jedzenia z poprzedniego dnia... umieć pocałować w taki sposób, by wyleczyć wszystko, od bolącej skaleczonej nogi aż po złamane serce... no i musi mieć do pracy sześć par rąk. Anioł z niedowierzaniem potrząsnął głową. – Sześć par? – Tak! Ale najbardziej skomplikowane są trzy pary oczu, które musi posiadać mama. – Dlaczego tak dużo? – Jedna para, by widzieć wszystko przez zamknięte drzwi, zamiast pytać: „Dzieci, co tam wyprawiacie?”. Druga para ma być umieszczona z tyłu głowy, aby mogła widzieć to, czego nie powinna oglądać, ale o czym koniecznie musi wiedzieć. I jeszcze jedna para, żeby po kryjomu synowi, który wpadł w tarapaty, przesłać spojrzenie: „Rozumiem to i kocham cię”. – Panie, połóż się spać. Jutro też jest dzień – powiedział anioł. – Nie mogę – odparł Bóg – a zresztą już prawie skończyłem. Udało mi się osiągnąć to, że sama zdrowieje, jeśli jest chora, i że potrafi zrobić niedzielny obiad z pół kilograma mięsa i jest w stanie utrzymać pod prysznicem dziewięcioletniego chłopca. Anioł powoli obszedł ze wszystkich stron model matki, przyglądając mu się uważnie, a potem westchnął: „Jest zbyt delikatna”. – Ale za to jaka odporna! – rzekł Pan. – Zupełnie nie masz pojęcia o tym, co potrafi osiągnąć lub wytrzymać taka jedna mama. ☻ ☻ ☻ Dawno temu czytałam dzieciom to opowiadanie Bruno Ferraro. Postanowiłam, że i Wy koniecznie musicie je poznać. Ta historia sprawia, że przed oczami staje mama, a w głowie otwierają się wszystkie szufladki, w których schowane są sytuacje, kiedy to mama miała trzy pary oczu, sześć par rąk, kiedy dawała z siebie wszystko i nigdy nie czekała nawet na „dziękuję”. Kiedy była i przyjaciółką do słuchania i do płakania, i aniołem stróżem do pilnowania nawet na odległość. I wcale nie była żadną supermenką, tylko zwyczajną MAMĄ z sercem pełnym miłości. W tym numerze „Małego Gościa” jest Laurka dla Mamy. Można raczej powiedzieć – szablon na laurkę. Wierzę, że wyrysujecie, wymalujecie, wykleicie albo wypiszecie na niej całą miłość do swojej Mamy. Chociaż pewnie to, co zrobicie na laurce, nie odda Waszych serdecznych uczuć, ale przynajmniej próbujcie. A potem zróbcie zdjęcie i przyślijcie do nas (redakcja@malygosc.pl). Zrobimy galerię laurkową na naszej stronie. I jeszcze jedno, niech się na laurkach Wasza miłość do Mamy nie kończy. Jak najczęściej mówcie jej komplementy. Nie tylko wtedy, gdy włoży nową sukienkę albo wróci od fryzjera, ale codziennie. Tak jak chłopcy z rozmowy na ss. 6–7: że obiad dobry ugotowała, że ciasto pyszne upiekła, że najlepiej koszule prasuje, że firanki ładnie zawiesiła albo że pięknie kwiaty ułożyła, a przede wszystkim, że jest najukochańszą Mamą na świecie. Mama tego bardzo potrzebuje. PS A w maju (to już za kilka dni) nie zapomnijcie o komplementach dla Matki Bożej. Codziennie postarajcie się – jeśli nie w kościele, to w domu – odmówić Litanię Loretańską.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.