Pędziliśmy przez leśne drogi, a dziewczyny tak się cieszyły, że przestały zwracać na mnie uwagę. Język zwisał mi do ziemi, piach się lepił, byłam zziajana do granic wytrzymałości. Nagle wpadliśmy na tak uroczą polanę, że rowery kolejno hamowały. Jęk zachwytu. Niezwykłe brzozy i ich delikatnie rozwijające się listeczki. Głęboki jar, a w nim strumyk z krystalicznie czystą wodą.
Niedziela, 20 kwietnia, 2018
Hau, Przyjaciele!
Pędziliśmy przez leśne drogi, a dziewczyny tak się cieszyły, że przestały zwracać na mnie uwagę. Język zwisał mi do ziemi, piach się lepił, byłam zziajana do granic wytrzymałości. Nagle wpadliśmy na tak uroczą polanę, że rowery kolejno hamowały. Jęk zachwytu. Niezwykłe brzozy i ich delikatnie rozwijające się listeczki. Głęboki jar, a w nim strumyk z krystalicznie czystą wodą. Natychmiast zsunęłam się i zaczęłam zachłannie chłeptać. Nastała dziwna cisza. Rozległo się charakterystyczne stukanie dzięcioła. Wdrapałam się na polanę, a uczestnicy naszej wyprawy siedzieli zasłuchani, zachwyceni. Świeża zieleń, błękit nieba, głosy ptaków, kręta ścieżka. "Ksiądz Twardowski twierdził, że w niebie z pewnością będą lasy"- szepnęła Paulina. "A św. Franciszek twierdził, że piękno jest dobre. Tutaj wyraźnie to widzę" - uzupełniła równie ciicho Jadzia. Zmarszczone czoła, widać, że wszystkie analizują oba zdania. Kinga zaproponowała, by teraz nie dyskutować, tylko cieszyć się tym, co przed oczami, a temat można omówić na zebraniu. Ułożyłam się wygodnie na piaszczystej ścieżce. Nawet nie poczułam, kiedy zapadłam w drzemkę. No i dobrze, bo przed nami bardzo daleka droga powrotna, a wstydzę się ładować Paulinie do kosza. Poza tym zawsze się obawiam, że przy najechaniu na jakiś korzeń lub kamień wylecę z kosza jak z procy. Cześć. Astra