Denerwują mnie bracia, konflikty z rodzicami, brak sympatii w klasie. Chłopak, którego kocham, kompletnie mnie nie widzi, a do tego ciągła krytyka ze strony wszystkich znajomych, brak urody. Nie wytrzymam tego dłużej! Owe problemy są jak stado komarów: nie da się od nich odpędzić. Te kłopoty wzrosły do tego stopnia, że myślę już tylko o samobójstwie. Ratunku! Załamana czwartoklasistka
Nikt nie zabija się z powodu męczących komarów. Bardzo trafnie określiłaś swoje problemy- są jak komary i tak je traktuj, jak małe i męczące owady.
Spróbuj wraz ze mną spojrzeć na każdy problem nieco inaczej. To nie będzie łatwe, bo jesteś w takim wieku, że dostrzegasz przede wszystkim siebie i swoje kłopoty. Ale tak już jest na świecie, że problemy raczej nas wzmacniają, a po latach okazuje się, że do czegoś się nam nawet przydają. Przechodzę do konkretów. Jak świat światem bracia denerwują. Jakby po to istnieją, by uprzykrzać życie siostrom. Niech jednak cieszą się wszystkie siostry, bo właśnie dzięki dokuczaniu braci stają się odporniejsze na późniejsze życiowe kłopoty. Dzięki braciom uczą się trudnej sztuki wybaczania. Dziewczyny mające braci łatwiej po latach dogadują się z chłopakami, lepiej będą rozumiały swoich synów. Bracia pozwalają poznawać różnie płci w podejściu do różnych spraw.Całe szczęście, że wchodzisz w konflikty z rodzicami. Psycholodzy twierdzą, że należy się poważnie martwić o takie dziecko, które nie przeżywa takich konfliktów. Żeby dobrze kształtował się charakter nastolatka, powinien się buntować. Bo małe dziecko ślepo wręcz wpatrzone jest w rodziców. Uważa, że oni są najlepsi. A w Twoim wieku nagle się widzi, że rodzice też mają wady, że daleko im do ideału. To czasami jest taki szok, że dziecko odwraca się od rodziców. Ale jeśli rozwija się prawidłowo, to po kilku latach już rozumie, że nie ma ludzi idealnych, że rodziców się kocha po prostu, nie za coś, tylko z głębi siebie. Oni mają wady, Ty masz wady, bracia mają wady, rówieśnicy. Ale też wszyscy mają mnóstwo zalet i o wiele lepiej jest cieszyć się z zalet. Bracia i rodzice mają ich mnóstwo. W życiu przeżyjesz wiele problemów, ale jednego będziesz mogła być zawsze pewna- że rodzice bardzo Cię kochają i że im bardzo na Tobie zależy i dobrze Ci życzą. A konflikty będą, bo konflikty, różnica pokoleń to coś naturalnego.
Problemy z rówieśnikami to też norma w tym wieku. Tym bardziej, że teraz często jesteście w rodzinie raczej rozpieszczani, rodzice usuwają spod nóg kłopoty, nie możecie być samodzielni, więc potem w szkole jest szok, że koleżanki robią afery, są niemiłe i tak dalej. Machnij na to ręką. Pomyśl, jakie byś chciała mieć koleżanki i spróbuj sama być taka. Wszystkie zaczynacie dojrzewać, a to znaczy kompletne zaburzenie hormonalne i nigdy już w życiu organizm nie będzie tak mocno męczył. Będzie płacz i śmiech, zazdrość, złość. To nie Wasza wina, to organizm szaleje, ale w miarę możliwości należy nim rządzić i nie dać sobą za bardzo kierować. Rządzić ma serce i mózg. Spróbuj o każdej koleżance dobrze myśleć, usprawiedliwiaj w głowie ich głupie często zachowania, pomyśl, że one też się męczą same ze sobą. Najlepszy sposób załatwiania wszystkich tych spraw to śmiech, żarty, poczucie humoru, kpina z siebie.
Gdyby nastolatki w 4 klasie dobierali się w prawdziwe pary, to świat stanąłby na głowie. Tak jest nasze życie zaprogramowane, że interesujemy się płcią przeciwną dosyć wcześnie, ale kompletnie nie radzimy sobie z emocjami, jesteśmy niedojrzali. Każdy, naprawdę każdy człowiek zna niepowodzenia w sprawach sercowych. Niech mama, tato, babcie, ciocie czy dziadkowie przypomną sobie pierwsze zauroczenia. Pewnie się wzruszą, ale w danej chwili nastolatek cierpi, gdy nie ma wzajemności. To się jednak da przeżyć. Specjaliści twierdzą, że mądra dziewczyna wzrusza ramionami i myśli po cichu: "nie poznał się na mnie, to on ma problem." Po prostu ten kolega nie dorósł do uczucia. W zasadzie nikt w klasie nie dorósł. Niektórzy bawią się wchodzenie, naśladują starszych, ale powstają pary i szybko się rozchodzą, bo jest za wcześnie. Trzeba się cieszyć, że te problemy już znasz, że wiesz, jakie to uczucie, jak zajmuje serce i głowę. Ale wyluzuj, obserwuj kolegę z daleka, skup się na własnym rozwoju- byś była serdeczna, radosna, pogodna, zadowolona z siebie. Trzeba kochać siebie, by móc kochać innych.
No i przechodzę do najważniejszego. Masz kochać siebie! To Boży nakaz. Bóg dał Ci życie jako wielki prezent i jako zadanie. Trudne zadanie, ale bardzo ciekawe. Więc nie rezygnuj z życia z powodu kłopotów. One będą zawsze, zacznij uczyć się je znosić. Rozwiązywać problemy. O to pytaj mamę, którą zaproś na spacer i wyciągaj z niej wspomnienia. Naprawdę nie trzeba nadużywać słowa "samobójstwo", bo to nie są żarty. To nie film, gdzie bohater upada, ginie i znowu się podnosi. Daj sobie bardzo mocny zakaz dla takich myśli. Masz prawo do drobnych i wielkich przyjemności. Naucz się urządzać sama sobie miły wieczór, z dobrą książką o dorastaniu, może z dobrym filmem. Przygotuj dla rodzinki kolację lub deser, urządźcie wieczór gier planszowych, może wieczór wspomnień. Ja uwielbiałam słuchać o tym, jak mój tato bił się z braćmi, z siostrami. Widziałam ich dorosłych, jak się kochają i pomagają sobie, a tu się okazuje, że w dzieciństwie było mnóstwo walk. Wspólne działania z braćmi, planowanie wycieczki, wyjścia, wakacji, remontu- nic tak nie łączy jak wspólne plany.
Zadaj pytanie: