Niedziela , 4 lutego, 2018r.
Hau, Przyjaciele!
Starsze marianki spotkały się w sobotni ranek mimo trwających właśnie ferii. Ksiądz Wojtek zauważył, podobnie jak Paulina, że pewna grupa dzieci z parafii nie bardzo potrafi mądrze spędzać czas. O tym właśnie zawzięcie dyskutowali przez ponad godzinę, by wreszcie dojść do wniosków, że trzeba im pomóc. My, psy, nie mamy takich problemów. Gdybyśmy sami decydowali, to całymi dniami biegalibyśmy po okolicy, a w przerwach jedli i spali. Świat jest ciekawy, tyle w nim fascynujących śladów. Na spotkaniu najpierw padły słowa krytyki, że dziewczyny mogły wcześniej o tym pomyśleć, ale lepiej późno nic wcale. Dlatego zaproszenie na 5 spotkań padnie w ogłoszeniach parafialnych. Będą bogate oferty: wyprawy po okolicy wyrabiające kondycję i uczące otwierać oczy na ciekawe obiekty i przyrodę, stacja „Robótkowo” w salce, gdzie będzie można się uczyć haftu, szydełkowania, dziergania, wyklejania, jest też zaproszenie na warsztaty teatralne i kącik planszówek. Całość została rozpisana, dokładnie zaplanowana, a osoby dorosłe będące mistrzami w tych dziedzinach zgodziły się na patronat. Kręciłam się niespokojnie po salce, bo nie potrafiłam się zdecydować, z którą grupą spędzę czas. Chyba na początek wyprawa do Żernicy przez Smolnicę, bo cóż lepszego niż wędrówka przez pola i zagajniki? Już kończono spotkanie, gdy do salki zajrzała pani Zofia, gospodyni z plebani i powiedziała, że zaprasza każdego dnia kilkoro chętnych do swojego królestwa czyli do kuchni, gdzie podzieli się tajemnicami związanymi z gotowaniem, pieczeniem, smażeniem, no i będzie poczęstunek na koniec każdego dnia. O, to mi pasuje, więc chociaż raz wcisnę się na te zajęcia. O ile pani Zofia nie zamknie mi drzwi przed nosem. Cześć Astra