Sobota, 6 stycznia, 2018r.
Hau, Przyjaciele!
No i znowu muszę się wykazać pokorą i zrozumieniem. Są bowiem wydarzenia, w których nie mogę absolutnie brać udziału. Wszyscy wybierali się na Orszak 3 Króli, gdzie mowy nie ma o obecności psów. Konie, owszem, jak najbardziej, to wręcz główna atrakcja, ale nie psy. Tak, chwalą nas za wierność, ale nakazują też zrozumienie, że czasami trzeba usunąć się w cień. No to siedziałam smętnie najpierw na parapecie kuchennego okna, a potem powlokłam się do kosza. Gdyby taki orszak przechodził pod naszymi oknami, za płotem, oj, jaka byłabym szczęśliwa. Ale nic z tego. Pusto, nudno, nikogo nie widać. Nawet bezpańskie koty gdzieś się ukryły. Tymczasem po Paulinę przybiegły koleżanki, miały błyszczące żółte peleryny, dziwne korony, a przede wszystkim promieniały szczęściem. Kuba też wybiegł, umówił się z Alą. Na końcu wyszli Pan z Panią, mrucząc do mnie, bym pilnowała domu. Nie trzeba mi o tym przypominać. Ale póki co tylko kilka wróbli panoszy się w krzakach forsycji. Szkoda energii na szczekanie, zresztą, powiem wam w tajemnicy, że lubię te mały ptaki i nigdy ich nie przeganiam. A na orszaku może pojawić się osioł, a może i wielbłąd, którego na żywo nigdy nie widziałam. Wiadomo, że wszelkie ogrody zoologiczne to miejsca zakazane dla psów. Więc w pokorze wypełniam swoje zadanie i czekam, czekam, czekam, aż wrócą zmarznięci i zadowoleni. Cześć. Astra