Wtorek, 2 stycznia, 2018
Znowu muszę się przestawić w rytmie dnia na szkołę, pracę i moje samotne godziny w domu. Pewnie, że pełnię bardzo odpowiedzialną funkcję ochroniarza, ale przyznam się, że sporo też drzemię. Rano wszyscy bardzo się spieszyli, bo też nie potrafili wejść w dawne tryby- pobudka, łazienka, śniadanie i nieustanne zerkanie na zegarek. Doszło nawet do kilku spięć, gwałtownego dobijania się do łazienki. Ale za to po południu Pani wróciła dziwnie serdeczna, rozczulona. Najpierw mnie wytarmosiła, napełniła hojnie miskę. Potem zakręciła się wokół obiadu, chcąc sprawić każdemu miłą niespodziankę. Domownicy zerkali na nią trochę podejrzliwe i w końcu Kuba zapytał, co się kryje za takim zachowaniem. Pani próbowała wymigać się od odpowiedzi, ale rodzina nie zgodziła się na to, zażądała szczerości. No i już wiemy, że na szkoleniu mówiono o tym, że człowiek bardzo potrzebuje maksymalnej dawki czułości i akceptacji. A jeśli mu tego bardzo brakuje, to zatrzymuje się emocjonalnie na etapie danego wieku. Dlatego jest tylu dorosłych, którzy domagają się pochwał, doceniania, potwierdzenia swojej wartości. Cisza. Nic z tego nie rozumiem. Pan i dzieci też intensywnie myślą. „Ciocia Krysia, jej to chyba dotyczy. Wymusza wręcz, by ją ciągle chwalić, no nie?”- pierwsza odezwała się Paulina. „Nie będziemy o analizowali, kto dowodzi słuszności tej tezy, tylko dbamy o nasze słodkie dzieciątka, by potem nikogo nie zamęczały”- zakończył temat Pan i sam zaczął sprzątać ze stołu oraz nastawił wodę. Kuba parsknął śmiechem. „Ja już jestem dojrzały, przynajmniej tak czuję. Ale spójrzcie na Astrę”. No i zaczęli ze mnie kpić, przytulać, a ja przecież wiem, że mnie bardzo, bardzo kochają. Do tego nie trzeba słów. Okazują mi to nieustannie, a ja im też. Poza tym, wiem, że jestem świetnym psem. Cześć, Astra