Ze względu na godność znaku posługa ministranta krzyża jest szczególnie zaszczytna.
Na określenie ministranta krzyża używamy nazwy „krucyferariusz”, co tłumaczymy jako „niosący krzyż”. Domyślacie się, dlaczego po ceroferariuszu, o którym była mowa ostatnio, chcę skupić waszą uwagę na krucyferariuszu? Głównie dlatego, że w procesji prawie zawsze ministrant krzyża idzie pomiędzy ministrantami światła. Panowie Ministranci! To, że Msza może się rozpocząć i zakończyć procesją, doskonale wiecie. O ile w kościołach katedralnych, i nie tylko, podczas liturgii, którym przewodniczą biskupi, dzieje się tak dość często, o tyle w kościołach parafialnych z taką procesją spotykamy się głównie podczas ważnych uroczystości i świąt kościelnych. Jak jest w waszych parafiach? Często macie takie procesje? Wiem, że są kościoły, w których nawy boczne lub przejścia są dość wąskie. Wtedy lepiej, by ministrant krzyża szedł pół kroku za ministrantami światła. Wszystko po to, by światło zapalonych świec podkreślało znaczenie krzyża, a nie – jak to często bywa – plecy krucyferariusza. Może trochę przesadzam. Ale to nie moja złośliwość, a raczej prośba, byście zwrócili na to uwagę. Ministrant krzyża najwięcej „pracy” ma chyba w Wielkim Poście. Zwłaszcza podczas nabożeństw Drogi Krzyżowej. Dniem szczególnym jego posługi jest Wielki Piątek. Tego dnia wyjątkowo adorujemy krzyż Pana Jezusa. Posługa krucyferariusza do trudnych nie należy, to prawda, ale pozwólcie mi na kilka praktycznych rad i wskazówek. Po pierwsze, krzyż procesyjny nie może być nigdy brudny czy zakurzony. To nie przystoi. I nie o estetykę tu chodzi, ale o szacunek do najważniejszego znaku naszego zbawienia. Po drugie, miejsce, w którym krzyż się znajduje, musi być godne. Po trzecie, krzyż trzeba nieść zawsze dwiema rękami, pionowo i bez przechylania go na boki. Ważne, by figurka Chrystusa była zwrócona przodem w kierunku idącej procesji. Krzyż niesiemy z szacunkiem. A przed procesją i po niej całujemy. No tak, ja tu o krzyżu i posłudze krucyferariusza, a przecież w tym okresie przeżywamy radość z przyjścia na świat Chrystusa. Ale to bardzo dobrze. Bo przecież w każdej Mszy Jezus rodzi się dla nas i za nas umiera na krzyżu. Wiedzą o tym nie tylko krucyferariusze. Powodzenia, Panowie Mini- stranci!
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.