Środa 13 grudnia, 2017r
Hau, Przyjaciele!
Późny wieczór. Gasną światła w pokoju Kuby, rodziców, w końcu i u Pauliny. Ale słyszę, jak ona się wierci, jak wzdycha, a w końcu zapala małą lampkę. Muszę do niej zajrzeć, chociaż mi tak wygodnie w koszu, tym bardziej, że chcę się rozkoszować kocem, który Pani chce mi wyprać, zupełnie niepotrzebnie. W dodatku zakopałam tam różne resztki, to takie nasze psie marynowanie potraw, którego ludzie kompletnie nie rozumieją. Wślizguję się bezszelestnie do Pauliny akurat w chwili, gdy ona chce zamknąć drzwi, by nikt nie zauważył smugi światła. „Chodź Astra, tylko nie zbudź nikogo. Wyrzuty sumienia nie dają mi dzisiaj spać. Chociaż tak się staram, to po każdych roratach krytykuję maluchy za ich zachowanie. Wymądrzam się obrzydliwie, jakbym nigdy nie była dzieckiem. A sama na mszy błądzę myślami wszędzie, gdzie to tylko możliwe. Denerwuje mnie mama ze swoimi pomysłami porządków, denerwuje mnie Kuba, który chyba zakochał się w Ali i głupkowato się zachowuje, denerwuje mnie tato, który jest przekonany, że wszystko wie najlepiej. Ty też mnie denerwujesz, Astra, bo żyjesz sobie beztrosko i leniwie.” O nie, takiej niesprawiedliwości nie mogłam już ścierpieć. Ja żyję beztrosko i leniwie? A kto jako jedyny przyszedł pocieszać Paulinę? „No dobra, przesadziłam. Jestem beznadziejna. To miał być mój najlepszy Adwent, taki już dorosły, bez dziecinady. I co? Nie udaje mi się kompletnie!” Jak jej przekazać słowa rekolekcjonisty, że wystarczy przylgnąć do Boga i oddać Mu wszystkie problemy? Wskakując na tapczan, zrzuciłam niechcący Biblię. Paulina schyliła się i przeczytała półgłosem zdanie proroka Izajasza: „Tyś naszym Ojcem, myśmy gliną, a Ty naszym twórcą”. Paulina czyta to zdanie chyba z 5 razy, może więcej i zadowolona gasi światło, wpuszcza mnie pod kołdrę . Po chwili słyszę je równy oddech. Cześć. Astra