Hau, Przyjaciele!
Co roku w pierwszy wrześniowy poranek siadam na parapecie kuchennego okna i przyglądam się, jak dzieci i młodzież idą szybko do kościoła, a potem jeszcze szybciej pędzą do swoich szkół. Oni zaczynają naukę, a ja będę się ćwiczyła w cierpliwości czekania. „Pocałuj psa w łapę, bo uczy jak na Boga czekać”- to moje ulubione zdanie z wiersza księdza Twardowskiego. Słyszałam, że dzisiaj jeszcze nie ma lekcji, że to tylko powitanie, podanie planu oraz jakiś ważnych informacji. Niestety, mijały godziny, a ani Paulina, ani Kuba nie wracali do domu. Poczułam się opuszczona i zapadłam w drzemkę. Zbudziło mnie wejście Pani. Rzuciłam się na powitanie. Potarmosiła mnie serdecznie, wyszła ze mną na krótki spacer i tłumaczyła, że przede mną trudny rok. Kuba jest w klasie maturalnej, będzie bardzo zajęty, a Paulina też już starsza, będzie miała mniej czasu na dalekie spacery. „Nie trać jednak humoru, Astra. Przecież zarówno Pan jak i ja będziemy mieli mniej obowiązków i oboje mamy wielką ochotę na wędrówki z tobą.” Aż przysiadłam z wrażenia. Pani była chyba trochę smutna, a może tylko rozrzewniona, że dzieci są już takie duże, że nie przybiegną z prośbą o pomoc w zadaniu, że nie poskarżą się na rówieśników, że będą mieli coraz więcej swoich spraw. Szczeknęłam kilka razy, obiegłam Panią trzy razy w kółko, chwyciłam zębami na rękaw swetra i pociągnęłam w stronę pól. Pobiegła za mną, roześmiała się i obiecała, że przed nami cudowny wspólny czas. Cześć, Astra