Hau, Przyjaciele!
Wielka Racza zdobyta. Owszem, dziewczyny poczuły chłodek na szczycie, nakładały bluzy, ale zgodnie twierdziły, że wejście jest łatwe, że dopiero nabrały ochoty na dalszą wędrówkę. Dlatego po pysznym żurku z kiełbasą ruszyłyśmy w potężną trasę. Najpierw żarty, śmiechy, opowieści, ale po 4 godzinach dziewczyny traciły powoli siły i złym okiem spoglądały na wujka. On to chyba przewidział, bo oto schronisko na szczycie Przegibka i długa przerwa w wędrówce. Właśnie drzemałam pod stołem, gdy obudziły mnie dzikie wrzaski. Oto grupa młodzieży z parafii Darii. Powitania, przedstawianie, żarty, śmiechy, opowieści, przechwałki. Okazało się, że oni wędrują dokładnie w odwrotnym kierunku, więc przed nimi jeszcze daleka droga. Ale najważniejsze, że całe zmęczenie zniknęło i do domu wracaliśmy w doskonałych nastrojach. Cieszyłam się na wieczór przy ognisku, a tu niespodzianka. Dziewczyny dostały zaproszenie na mecz siatkówki. Wujek obiecał, że zajmie się kolacją, a ja kręciłam się niczym biblijny pies Tobiasza. Chciałam pomóc przy kolacji, ale nie mogłam puścić dziewczyn bez opieki. Wujek trochę mi pomógł, bo wydał jasny rozkaz, że mam go zastąpić w opiece. Żegnaj drzemko, żegnaj podjadanie, trzeba uważać, by nie oberwać piłką, trzeba mieć na wszystko oko. Jutro wracamy, ale ustalono, że dopiero pod wieczór, przecież tu tak pięknie. Cześć. Astra