Hau, Przyjaciele!
Jest fantastycznie! Zamieszkaliśmy w uroczym drewnianym domku, na skraju lasu, w zasadzie u podnóża Wielkiej Raczy. Jestem cały czas w ruchu, bo najpierw musiałam poznać ogród, zajrzeć do drewutni, altanki, no i pod każdy krzak. Mam wrażenie, że zaglądają tu nie tylko koty, ale nie wiem, jakie to zwierzęta. W domku znam już każdy kącik. Najpierw chciałam spać w pokoju dziewczyn, obok Pauliny, ale uznałam, że łatwiej o czujność, jeśli wybiorę salon. Mysz się nie prześliźnie. Wujek ustalił dyżury w kuchni, niestety, mnie nie uwzględnił. Dlatego postanowiłam, że będę tam nieustannie, bo może coś spadnie ze stołu, to niepotrzebna miotła, zjem od razu. Pierwszy obiad gotowała Daria i Zosia. Na szczęście lubię naleśniki, szczególnie z serem, więc byłam zadowolona. Potem był mecz siatkówki, a krzyki tak potężne, że pod furtką pojawiły się 4 dziewczyny spędzające wakacje w sąsiednim domku. Wrzawa 9 dziewczyn była już nie do wytrzymania, więc wujek zapowiedział podchody. O rety, to był szał! Przydzielono mnie do grupy uciekającej, bym nie pomagała szukającym. Wspinałyśmy się wysoko, ukrywały listy w trudno dostępnych miejscach. Ciszę przerywały salwy śmiechu. Zabawa zakończyła się po zmroku, a dziewczyny były tak zmęczone, że chciały zrezygnować z kolacji. Byłam oburzona. No cóż, niech będzie psia kama w drodze wyjątku. Jednak po wieczornej toalecie w dziewczyny weszły nowe siły. Absolutnie nie chciały spać, bo tyle miały spraw do omówienia. Chociaż same siebie upominały, to ciągle obgadywały różne wspólne koleżanki. Co prawda twierdziły, że to przecież czysta prawda, że przecież wiadomo, jakie są niektóre rówieśniczki. Ale szczegółów już nie znam, bo pod pozorem pilnowania domu wycofałam się do salonu, ułożyłam na kanapie i spałam do późnego ranka. Nie mówcie nikomu, że nie mam pojęcia, cz ktokolwiek kręcił się po naszym terenie. Cześć Astra