Hau, Przyjaciele!
„Od świętej Anki zimne wieczory i ranki”- orzekła Pani podczas porannego spaceru, a w zasadzie biegu. Obie staramy się raz dziennie szybkim krokiem lub truchtem obejść lub obiec parafię , no część parafii. Po wczorajszej wielkiej wyprawie rowerowej właśnie na Górę Św. Anny Paulina tylko mruknęła, przykryła się i spała dalej. Rodzice pojechali do pracy, nasz Kuba dalej przemierza Bieszczady, a ja, zmęczona bieganiem ułożyłam się w koszu do porannej drzemki. Oj, telefon, dzwoni uparcie. Szkoda, że nie potrafię odebrać. Szczeknęłam donośnie i ..udało się. „Co jest, babciu?”- ziewnęła przeciągle wnuczka. Cisza, słucha uważnie, potakuje, jest coraz bardziej skupiona. „Będę z Astrą za pół godziny.” Nie dopytuję o szczegóły, bo nie potrafię. Ale wykonując w przyspieszonym tempie najważniejsze czynności Paulina telefonuje do Pani. Mówi, że do obiadu będzie u babci, która trochę ją upomniała, że pomagając obcym nie wolno zapominać o najbliższych. Mina wnuczki nie była radosna, ale chyba mama ją pocieszyła, doradziła co kupić na przeprosiny i udobruchanie babci, co zanieść, co zaproponować. Ja też pomogę rozchmurzyć babcię. Zaraz zacznę jęczeć o jedzenie, bo babcia uwielbia mnie karmić, a jednocześnie mnie krytykuje, skupi na mnie uwagę, a tymczasem Paulina niech wystartuje z potrzebnymi pracami. Cześć, Astra