6 lipca międzynarodowa piłkarska federacja FIFA ogłosi nowe notowanie rankingu reprezentacji narodowych. W tej drabince Polska jest już bardzo wysoko. I znów poszybuje w górę!
Obecnie nasza drużyna znajduje się, razem z Hiszpanią, na 10. miejscu na świecie. W czwartek prawdopodobnie będziemy na 6. Wyprzedzimy Francję, Belgię, a nawet niedzielnego finalistę Pucharu Konfederacji, niesamowitą ekipę z Chile.
Jak to możliwe? O miejscu w rankingu decydują dosyć skompilowane wyliczenia, oparte o wyniki meczów. Czasem więcej można zyskać, grając w jakimś okresie mniej, a nawet nie grając w ogóle. Tak jest w naszym przypadku. Biało-czerwoni rywalizowali ostatnio tylko z Rumunią w eliminacjach do mistrzostw świata. Oczywiście wygrali! Drużyna Chile w tym samym okresie spędziła na boisku dużo więcej czasu. Dotarła do finału ważnego turnieju. Przegrała z Niemcami 1:0, chociaż prezentowała dużo lepszy futbol od aktualnego mistrza świata. W drodze do tego finału Chilijczycy trzy razy zremisowali. A w meczu towarzyskim przed turniejem przegrali z Rumunią. Wszystkie te potknięcia skrupulatnie odnotowuje FIFA. Stąd spadek mistrza Ameryki Południowej w rankingu.
Znakomita drużyna Chile w rankingu FIFA mocno obniży loty PAP/EPA/ANATOLY MALTSEV A co, oprócz rosnącej popularności, daje Polsce awans w rankingu FIFA? Jeśli dostaniemy się do mistrzostw świata w Rosji (a chyba nikt już w to nie wątpi), 1 grudnia odbędzie się losowanie grup przyszłortocznego turnieju z udziałem Polski. 6. miejsce w rankingu powoduje, że drużyna losowana jest z tak zwanego pierwszego koszyka. A to oznacza, że w mistrzostwach nie trafi np. na Niemców, Argentynę czy Brazylię (oczywiście jeśli te trzy reprezentacje również znajdą się w grudniu na szczycie rankingu).