Czym woda święcona różni się od zwykłej wody z kranu? Zastanawiam się, czy to nie są jakieś zabobony. Adam
Odpowiada Marcin Jakimowicz
Adamie!
Odpowiem Ci i spróbuję nie lać przy tym wody. W Dziejach Apostolskich czytamy: „Bóg czynił też niezwykłe cuda przez ręce Pawła, tak że nawet chusty i przepaski z jego ciała kładziono na chorych, a choroby ustępowały z nich i wychodziły złe duchy”. Wow! Fragmenty ciuchów Pawła miały moc uzdrawiania. Dlaczego? Bo tak Bóg pokazywał, że jest obecny w tym Apostole Narodów. To klucz do rozwiązania twoich wątpliwości.
W czasach wszystkomających telefonów Bóg, Stwórca świata, posługuje się drobnymi, pozornie nic nieznaczącymi przedmiotami. To sakramentalia.
Potężny Pan, który ukrył się w maleńkiej hostii, może posłużyć się egzorcyzmowaną solą, święconą wodą czy woskiem w gromnicy. Najczęściej spotykanymi sakramentaliami są właśnie świeca gromniczna, krzyż św. Benedykta czy szkaplerz. W tej grupie są też cudowne medaliki.
W 1830 roku Maryja zleciła Katarzynie Labouré wybicie medalika i obiecała, że „wszystkie osoby, które go nosić będą na szyi, otrzymają wielkie łaski”. To właśnie ta obietnica sprawia, że zwykły kawałek blaszki czy woda z kranu stają się źródłem błogosławieństwa.
Pamiętam obiad u znajomych, którzy właśnie wrócili z Mszy, podczas której ksiądz przekonywał ludzi do noszenia szkaplerza. Wspomniał też o obietnicy: „Kto umrze odziany szkaplerzem świętym, nie zazna ognia piekielnego”. Jeden z rozmówców z ironią skwitował: „Nie zazna ognia piekielnego? A kto temu księdzu to obiecał?”. „Matka Boska” – padła krótka odpowiedź. Dyskusja ucichła, a goście zajęli się rosołem.
Co rusz słyszymy, że magiczne są zupki w proszku, święta Bożego Narodzenia i bajki Disneya, więc nic dziwnego że ci, którzy do kościoła zaglądają tylko w czasie święcenia pokarmów w Wielką Sobotę, patrzą na sakramentalia jak na amulety. A one nie mają nic wspólnego z magią! Za wodą święconą czy szkaplerzem kryje się miłość Boga. To On działa, a nie te przedmioty.
Najczęściej z sakramentaliów kpią ci, którzy kolekcjonują słoniki „na szczęście”, wiążą na nadgarstkach czerwone tasiemki, a między banknoty wsuwają łuskę karpia. To zagrywka diabła. On kpi ze świętości i jednocześnie nieustannie ją małpuje.