Hau, Przyjaciele!
Marianki dbają o ogród przy grocie i ciągle się dokształcają w ogrodnictwie, bo prawie każdy przechodzień udziela im rad, dzieli się swoją wiedzą i doświadczeniem. Poza tym, parafianie albo przynoszą ciągle jakieś sadzonki albo się umawiają, że dostarczą je w odpowiednim terminie. Słyszałam, że powstanie ciekawy skalniak, będzie małe rosarium, a wiosną z pewnością zachwyt wzbudzą tulipany i żonkile. Teraz w półcieniu pysznią się kolorami szlachetne begonie, a od strony południowej pelargonie, szałwie, aksamitki. Coraz dumniej podnoszą głowy mniejsze i większe dalie, na które starsze panie mówią, że to georginie. Dzisiaj rano po zebraniu dziewczyny zmęczone sprzątaniem usiadły pod lipami. Kilka położyło się na trawie i natychmiast zachęciły koleżanki, by z tej perspektywy spojrzeć na drzewa. O rety, znowu zachwyty nad roślinami. Już mnie to nudzi. Przecież na naszej ulicy mieszka taka ilość fantastycznych psów, a każdy wierny i kochający właścicieli nad życie. Kotów też nam, niestety, nie brakuje. Ptaki od rana ogłaszają wszem i wobec, że tu jest ich terytorium. W ziemi roi się od mrówek, dżdżownic i wszelkiego robactwa. W każdy cichym kącie czają się pająki, ale dziewczyny ogłupiały na punkcie roślin. Teraz musiałam wysłuchać wykładu na temat dobroci drzew, które lubią rosnąć blisko siebie, bo w ten sposób bardzo pomagają sobie w trudnych chwilach, dzielą się pożywieniem, osłaniają wzajemnie od wiatru, a nawet informują się o nadchodzących szkodnikach. Hm, dziwne, dla mnie drzewa to po prostu nasze toalety, przy których psy tak chętnie zostawiają ślady. My działamy przy pniach, ptaki w koronach drzew, więc i tak to drzewa nam służą, a nie my drzewom. Koniec zachwytów, jutro odpust, a święty Antoni głosił kazanie do ryb, a nie do drzew. Cześć. Astra