Zazdroszczę ministrantom, o których czytam w Małym Gościu. U nas zostało tylko pięciu chłopaków, brakuje kandydatów. Wszystkich zraża ksiądz emeryt, który nas krytykuje, wyśmiewa. Powiedział, że chodziłem na kolędę dla pieniędzy, a to nieprawda. Poskarżyłem się mamie, ale proboszcz uznał, że to były żarty, że ja przesadzam, że mam przeprosić. Przez tyle lat poświęcałem wiele czasu na służbę w kościele. Mieszkam blisko kościoła, byłem na każde zawołanie. Teraz jestem załamany, nie mogę się uczyć, chce mi się płakać. Unikam mszy, które odprawia ksiądz emeryt. Zresztą, raz mnie spotkał i zakazał służenia na swoich mszach. Bardzo to przeżywam. Proszę mi wytłumaczyć coś, czego sobie nie umiem wyjaśnić. Gimnazjalista
Bardzo przykra to sytuacja, rozumiem Twoje rozżalenie, ale myślę, że nastąpił typowy konflikt pokoleń. Ty jesteś bardzo wrażliwy, może nawet przewrażliwiony. Natomiast ksiądz emeryt ma sposób bycia i żartowania, którego nie pojmujecie, bo jesteście z innego pokolenia. On uważa, że z racji wieku może się do Was szorstko odnosić, krytykować, niby żartobliwie, ale przecież dla Was boleśnie. Fakt, że nie ma w parafii kandydatów, a ministrantów coraz mniej, to dowód, że nikt o Was nie zabiega. Ale z drugiej strony to nie powinno być tak, że chłopcy służą tylko wtedy, gdy opiekunowie organizują wiele atrakcji, gdy oprócz służby Bogu mogą spędzać czas na różnych ciekawych zajęciach, stają się wręcz elitą w szkole, w parafii. Miło być ministrantem, gdy jest się cenionym, chwalonym, wyróżnianym. Ale życie nie bywa tylko łatwe, lekkie i przyjemne. Róże mają kolce. Wiele razy spotka Cię niesprawiedliwa ocena,, osąd, czy to kiedyś w pracy, czy w szkole, na studiach. Wtedy nie będziesz mógł unikać lekcji czy spotkania z szefem. Może ten bardzo niemiły incydent, który, przyznaję, nie powinien mieć miejsca, to sygnał dla Ciebie i mamy, że jesteś niezwykle wrażliwy i mocno reagujesz na krytykę. Przecież Ty wiesz, że nie chodziłeś na kolędę dla pieniędzy, więc takie oskarżenie powinno się odbić jak piłka od muru. Naucz się tak reagować. Poza tym, wielką szkodą dla Ciebie jest lęk. Napisałeś, że boisz się iść służyć, że ostrożnie zaglądasz, czy ksiądz emeryt ma mszę. Przegadaj ten temat z mamą, z księżmi w rodzinie, niech Ci doradzą, bo lepiej Cię znają. Moim zdaniem masz dwa wyjścia- opanowane lęku, wchodzenie do zakrystii z podniesioną głową i wykonywanie swoich obowiązków lub rezygnacja ze służby, jeśli tak ciężko znosisz tę sytuację. Rozumiem, że przez wiele lat oddawałeś sporo czasu swojej parafii. Ale nie powinieneś do tego tak podchodzić, chociaż wiem, to jest ludzkie. Służba ma być bezinteresowna. Mam mocne wrażenie, że dochodzi do wielkich nieporozumień i ksiądz emeryt nie rozumie, dlaczego ministranci rezygnują. Z racji wieku raczej nie uzna, bo nie rozumie swojej winy. Widocznie ma taki sposób bycia. Całkiem podobny problem jest w wielu rodzinach w relacji między prawnukami i prababciami czy pradziadkami. Piszą mi o ostrej krytyce ze strony najstarszych, którzy głośno i negatywnie komentują oceny, wygląd, zachowanie i uważają, że mają do tego pełne prawo, a dzieci mają to z pokorą przyjmować. Skup sę nie na swojej krzywdzie, szukaj zajęć, by tyle nie rozmyślać. Bo nie jest dobrze, że z tego powodu nie możesz spać ani się uczyć. Otrząśnij się ze swojej krzywdy, przyjmij do wiadomości, że ksiądz emeryt nie miał zamiaru Ciebie krzywdzić, że ma po prostu taki sposób bycia. On się nie zmieni, a Ty albo opanujesz lęk i będziesz służył, albo, jeśli to zbyt trudne, będziesz służył tylko na wybranych mszach. Najważniejsze, że masz czyste sumienie. Ksiądz też. Spotkały się po prostu zupełnie różne osobowości i różne pokolenia. .
Zadaj pytanie: