Hau, Przyjaciele!
Wczoraj na spacerze spotkałam psa w kagańcu. Brr, aż mną wstrząsnęło. To nie może być przyjemne uczucie, gdy zostaje nałożony kaganiec. Stanęłam naprzeciwko tego psa, by przyjrzeć się kagańcowi, ale Pan gwizdnął na mnie, więc posłusznie pobiegałam. O rety, rodzina też omawiała kaganiec, ale nie rozczulała się nad biednym psem. „Gdy kusi nas do zła, to nie można się poddawać, tylko huknąć na swoje myśli, chęci lub pokus i „nałożyć kaganiec”, zdyscyplinować.” No tak, może tego psa kusi, by napaść na inne pieski lub nawet na ludzi. Jego Pan rządzi zdecydowanie- nakłada kaganiec i koniec. Pani uśmiechnęła się zwycięsko i powiedziała sztucznie słodkim głosem: „jeśli kusi was lenistwo i macie ochotę wylegiwać się w najbliższe poranki, to ja nakładam waszemu lenistwu kaganiec i rzucam krótki rozkaz- do pracy. Malujemy przedpokój i łazienkę. Im szybciej się z tym uporamy, tym lepiej.” Wielkie westchnienie wydobyło się z każdego. Paulina i Kuba przewrócili oczami, ale nie protestowali. Nagle uśmiechnął się Pan i powiedział podobnym tonem: „a co zrobić, gdy kogoś w rodzinie męczy pracoholizm i nie potrafi odpoczywać. Może jednak kaganiec?” No i posypały się dowcipne propozycje, ale nie jestem aż tak inteligentna, by to zrozumieć. Wiem jedno, będzie malowanie, czyli meczący zapach farby i rozgardiasz. Nie protestuję, bo jeszcze mi coś nałożą na pysk Cześć. Astra