Słynny odkrywca Wodospadów Wiktorii, nieustraszony podróżnik, wyruszył na kolejną wyprawę i słuch po nim zaginął.
W XIX wieku Ziemia skrywała już coraz mniej tajemnic. Wyprawy naukowe odkrywały kolejne tereny, a pamiętniki z podróży wprost rozchwytywano. Poza mroźnymi krańcami kuli ziemskiej, wciąż niedostępnymi dla ludzi, białą plamą na mapie pozostawał też Czarny Ląd, traktowany jak przeszkoda, którą trzeba było opłynąć w drodze do Indii czy Chin. Z Afryki, tak bliskiej Europie, podróżnicy znali tylko jej wybrzeża. Przed zapuszczeniem się w głąb lądu odstraszały wojownicze ludy i choroby. Nie przestraszył się ich jednak David Livingstone, lekarz i misjonarz. Pierwszy przemierzył Afrykę ze wschodu na zachód. Przez 15 lat podczas swoich podróży opowiadał o Chrystusie, opisywał nowe miejsca i tworzył mapy poznawanych terenów. W 1865 r. wyruszył na kolejną wyprawę do ukochanej Afryki. Pięć lat później uznano go za zaginionego. Amerykański dziennikarz Henry Stanley, Walijczyk z pochodzenia, postanowił go odnaleźć. Ruszamy z nim w głąb lądu.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.