Niby wolny dzień, ale Pani zerwała się już przed szóstą, a reszta dołączyła niewiele później. Oj, nadszedł moment pieczenia, smażenia, gotowania. Ja bym ograniczyła ilość ciast na rzecz wędzonek, pasztetów i mięs. No, ale nie ja decyduję w tej sprawie. Po co do koszyka wkładać cukrowego baranka? Zabraknie miejsca dla kiełbaski, a wiem, że są specjalne, malutkie, kupione właśnie w tym celu. Paulina stroiła kosz, zawieszała wszędzie ostatnie ozdoby, umawiała się z koleżankami na święcenie. Kuba od rana siedział w kościele na próbach z ministrantami. Podobno wieczorem rozpalą ognisko i ksiądz poświęci ogień i wodę. Pan wszedł do kuchni, a gdy Pani podała mu ostatnią listę zakupów, próbował się wymigać. „Wielka Sobota powinna być czasem nudnego nawet oczekiwania. Nie powinno się specjalnie nic robić, tylko siedzieć przy Bożym Grobie.” Pani nawet nie odpowiedziała, tylko spojrzała wymownie. Paulina wskazała widok za oknem. Ksiądz Wojtek nieustannie biegał między plebanią a kościołem. Towarzyszyli mu ministranci. Kuba chyba ze trzy razy wpadał do mieszkania, po czym pędził z powrotem. „Do świętowania, do przeżywania liturgii trzeba się porządnie przygotować. Świętowanie nie jest odpoczywaniem.”- zauważyła Pani i stuknęła palcem w listę zakupów, a potem bardzo energicznie ładowała naczynia do zmywarki. Tymczasem Paulina brudziła kolejne miski i łyżki, bo właśnie ozdabiała pachnący mazurek orzechowy. Cześć. Astra