Hau, Przyjaciele!
Rodzice rozmawiali o jakiejś znajomej, która tyle dobrego robi dla innych. Paulina weszła do kuchni, trochę posłuchała i stwierdziła, że ona by tak chyba nie potrafiła. Pani wyjaśniła, że w sumie, gdy pomaga się innym, to pomaga się też sobie. Mina córki jasno pokazywała, że nie jest przekonana. W tym momencie przybiegła Jadzia i dziewczyny wyszły na szybki spacer ze mną. No i już jest pierwszy argument, że służąc swojemu psu, ludzie pomagają też sobie, bo nie ma nic zdrowszego niż spacer. Kto nie ma psa, nie ma przymusu, zawsze znajdzie powód, by nie ruszyć się z domu. Pani zadzwoniła, by Paulina podeszła do babci, która chce przekazać pyszny bigos i drożdżówki[i]. Dziewczyny zdziwiły się, że babci się chce piec i gotować, ale nagle stwierdziły, że dzięki temu czuje się potrzebna, że lubi służyć i pomagać. Pobiegłam w krzaki, gdzie chyba schował się jakiś kot, ale mi umknął. Tymczasem Paulina i Jadzia uznały, że to jednak fakt, że pomagając innym, pomagamy też sobie. No cóż, marzyłam, że uratuję zmarzniętego kociaka, ale mi się nie udało zostać bohaterem. Kot był pewnie w dobrej kondycji i śmiał się ze mnie. Oj, jeszcze go dorwę pewnego dnia i trochę przestraszę. Cześć Astra