Hau, Przyjaciele!
„Mamy w klasie nową koleżankę”- opowiadała Paulina i starannie a przede wszystkim cienko obierała ziemniaki. Coś słyszałam, że będą placki ziemniaczane, mam nadzieję, że z mięsem. Tak, dobrze myślę, bo Pani już rzuciła na patelnię sporą porcję mielonego. Czuję też zapach szklonej na maśle cebuli. Pycha. „Ona jest jakaś dziwna”- kontynuowała Paulina, skupiona niby na ziemniakach, ale chyba też bardzo zamyślona. Żeby się tylko nie ucięła ostrym nożem. „Nie próbuje nawiązać z nami kontaktu, spogląda na nas z pewną wyższością, z pobłażliwym uśmiechem, że czujemy się jak głuptasy i to raczej niczego nie ułatwia. Jest w niej coś takiego, że stwarza się dystans.” Pani mieszała mięso na patelni i przypomniała pewną koleżankę ze studiów, której spojrzenie było tak przenikliwe, że ludzie wręcz się jej pytali, czy powiedzieli coś nie tak. Wówczas ona się rozluźniała i twierdziła, że ma taką minę, gdy się skupia. „Zawsze wszystkich usprawiedliwiasz- zauważyła cierpko córka- tymczasem my się dowiedzieliśmy, że to jej kolejna szkoła, że wszędzie jej źle, wszystko krytykuje. Nas też, czujemy to.” „E tam, nie przesadzaj. Każdy marzy o dobrych relacjach, tylko niektórzy mają z tym problemy. Zaproś ją na planszówki, nasze rogaliki drożdżowe też zrobią swoje, pośmiejecie się, poczuje się częścią wspólnoty”. Paulina nie była przekonana do końca, ale zamyśliła się, potem telefonowała do Jadzi, ale nie słuchałam, bo pyszne resztki wylądowały w mojej misce, a poza tym, już marzyłam o rogalikach. Cześć, Astra