Sprawa jest wielka, ważna i poważna. Absolutnie wyjątkowa. Z dwóch powodów. Pierwszy jest taki, że chodzi o ratowanie ludzi. Nie przed trującym smogiem, tsunami, wojną atomową czy innym kataklizmem. Chodzi o ratowanie przed czymś dużo gorszym. Ludzi trzeba ratować przed śmiercią wieczną. Bo nie ma dla człowieka nic gorszego jak utrata nieba na wieki. Po drugie, taka akcja sporo może Was kosztować. O co chodzi? Zacznę od początku, czyli od tego, co stało się w Portugalii, a dokładnie w Fatimie, równo sto lat temu.
W 1917 r., od maja do października, do trojga dzieci z biednej portugalskiej wioski, 10-letniej Łucji, 7-letniej Hiacynty i 9-letniego Franciszka, przez sześć miesięcy przychodziła z nieba Matka Boża. „Czy chcecie ofiarować się Bogu przez przyjęcie cierpień, które On zechce na was zesłać jako zadośćuczynienie za grzechy, którymi jest obrażany, i za nawrócenie grzeszników?” – pytała. Dzieci ani przez chwilę się nie zawahały. Nie pytały, dlaczego my, przecież staramy się być grzecznie, pomagamy rodzicom, modlimy się na różańcu, tylko odpowiedziały: „Tak, zgadzamy się. Będziemy się modlić i pokutować”. Bo skoro przez Matkę Bożą sam Bóg o to prosi, to tak trzeba zrobić. I nie były to ich żadne obiecanki. Dzieci nie umiały przestać myśleć o tym. Każdą okazję wykorzystywały, by spełnić obietnicę daną Matce Bożej. Kiedyś Franek zaproponował, by jedzenie, które mama dała im na cały dzień, oddać owcom. W upalne dni rezygnowali z picia wody. A kiedy Hiacynta zauważyła przy drodze dzieci z bardzo biednej rodziny, powiedziała: „Dajmy im nasz posiłek za nawrócenie grzeszników”. I to już stało się zwyczajem. Potem, po południu, kiedy już zgłodniała, jadła gorzkie, bardzo niedobre żołędzie. Nie miałabym odwagi prosić Was o podjęcie tak poważnego zadania, gdyby nie to, że Matka Boża, która przyszła do dzieci w Fatimie, prosiła: „Módlcie się, czyńcie ofiary za grzeszników, bo wiele dusz idzie na wieczne potępienie, nie mają bowiem nikogo, kto by się za nie ofiarował i modlił”. Skoro Matka Boża prosiła o to małe dzieci, ja robię to samo, bo wezwanie Maryi sprzed stu lat jest wciąż aktualne. Wciąż trzeba ratowników, którzy modlitwą i pokutą będą ratować świat przed wieczną śmiercią. Bo – jak mówi Pan Jezus – niektóre złe duchy można pokonać tylko modlitwą i postem (Mt 17, 21). Sprawa jest naprawdę poważna. Popatrzcie na twarze dzieci fatimskich (na okładce, przy reklamie na str. 4 lub na str. 7). One nie są wesołe, zadowolone, ale też nie są smutne. One są po-wa-żne. Matka Boża pokazała im to, co stanie się z duszami, które nie chcą się nawracać. Te dzieci widziały piekło. Czytelnicy „Małego Gościa” są chyba specjalnie wezwani do ratowania świata. Bo kilkanaście lat temu, w 2004 r., Łucja, czyli jedno z dzieci, które widziały Matkę i z Nią rozmawiały, napisała list. Krótki wprawdzie, ale bardzo ważny (patrz obok). Łucja miała już wtedy 97 lat i z klasztoru karmelitanek, gdzie przebywała, przekazała nam takie słowa: „Każdego dnia patrz we własne serce. Ponad wszystko kochaj Maryję i Jej Syna, Jezusa Chrystusa. Odmawiaj Różaniec. Przynajmniej jedną dziesiątkę każdego dnia. Najlepiej z rodziną”. Niedługo zacznie się Wielki Post. Zastanówcie się, co chcecie Bogu ofiarować, jakie podjąć wyrzeczenie, umartwienie, by ratować świat. Może to będzie ta dziesiątka Różańca odmówiona codziennie z rodziną?... Proponuję przede wszystkim, byście w KAŻDY piątek Wielkiego Postu uczestniczyli w Drodze Krzyżowej. Nic – ani angielski, ani basen, ani inne zajęcia – nie może być od tego ważniejsze. I druga rzecz, jedno szczególne umartwienie wpiszcie na Kartę Ratownika dołączoną do tego numeru „Małego Gościa”. Potraktujcie sprawę poważnie i – jak prosiła Łucja – codziennie spójrzcie w Wasze serce i zobaczcie, czy dotrzymaliście obietnicy. To nie będzie łatwe, ale – jak obiecała Maryja – łaska Boża będzie Waszą siłą.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.