Hau, Przyjaciele!
Kuba kręcił się wściekły po mieszkaniu i z nerwów ciągle coś jadł. Pani wróciła nieco wcześniej z pracy, spojrzała na syna podejrzliwie, ale i z troską. „Duże kłopoty?”- zapytała wreszcie, bo już dosyć długo czekała na jakieś słowa wyjaśnienia. „E tam- bagatelizował Kuba- nie ma się co martwić, zawaliłem ważną klasówkę, ale przecież będzie poprawa”. Próbował się uśmiechnąć, bo chciał przekonać mamę, że sprawa jest błaha, ale nie udało się. „Skoro jutro, to chyba dzisiaj nie pójdziesz na trening, zresztą, już powinieneś siedzieć nad podręcznikiem.” Pani powiedziała to dosyć stanowczo, już lekko rozdrażniona. No i zaczęło się. Kuba się zdenerwował, stwierdził, że jest prawie dorosły, więc sam decyduje, czy się uczy i kiedy się uczy. Na to mama, że jego zachowanie dowodzi raczej braku dojrzałości. Wtedy padł niby żart, że odda problem Panu Bogu, Duch Święty go wesprze i napisze poprawę. Oj, tu się Pani już mocno zdenerwowała i wyłuszczyła swoje zdanie, ale tak szybko, że się pogubiłam. Było tam coś o chowaniu głowy w piasek, o zamiataniu problemów pod dywan, o harmonii między rozwiązywaniem problemów z zawierzaniem sprawy Bogu. W tej chwili wróciła ze szkoły Paulina, spojrzała pytająco na mamę i brata, ale oni zamilkli, Kuba wycofał się do pokoju, Pani do kuchni, a my z Pauliną na spacer. Cześć, Astra