Dawno temu w odległej galaktyce… – na ekranie pojawia się znajomy tekst z „Gwiezdnych wojen”. Ale zamiast rycerzy Jedi w filmie występują ministranci z Mysłowic.
Akcja „Z Bończyka na koniec świata” toczy się na ministranckim obozie. Bończyk to mysłowickie osiedle, a koniec świata to maleńka wioska Kucoby. W scenie finałowej… oczywiście walka na miecze świetlne i… kosmiczny efekt! – Sekunda filmu składa się z dwudziestu pięciu przesuwających się obrazków – mówi Krzysiek Łęczycki, reżyser, scenarzysta, operator kamery i montażysta w jednej osobie. – Aktorzy tak naprawdę trzymali zabawkowe miecze. A żeby zabawki zaczęły świecić, musiałem w komputerze przerobić tysiące obrazków – wyjaśnia.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.