Są miejsca, gdzie katolicy na niedzielną Mszę św. muszą czekać aż cztery miesiące. A kiedy już mają to szczęście, w ukryciu, pod osłoną nocy, płaczą podczas Przeistoczenia.
Tak dzieje się na przykład w wietnamskim regionie Son La, gdzie państwo zakazało odprawiania Mszy. Są też miejsca na świecie, gdzie kapłanów jest zbyt mało, by Msza mogła odbyć się co niedzielę. W kościołach rozbrzmiewają organy lub gitary. Można tam również zobaczyć radosny taniec, a nawet kury składane w darze. Na Mszy św. jest wielu bardzo młodych katolików… Ale nie młodych wiekiem, tylko wiarą. Tak jest w Mongolii, gdzie jeszcze 30 lat temu nikt nie słyszał o Panu Jezusie.
Gitary i woda święcona
Pomacancha, Peru Na Mszę w miejscowości Pomacancha na przedgórzu Andów jechaliśmy na pace terenowej toyoty, która nieoczekiwanie zaczęła pełnić rolę autobusu podwożącego do świątyni wiernych z okolicznych wiosek: kobiety w kolorowych chustach zwanych mantami, mężczyzn o śniadej cerze i śliczne, czarnookie dzieci. Panowała wesoła atmosfera: ludzie witali nas i siebie nawzajem, głośno komentując między sobą przybycie do wioski nowych gringo, czyli cudzoziemców. W Peru katolicyzm jest dość mocno przemieszany z dawnymi, ludowymi wierzeniami, ale ludzie w wielu miejscach garną się do kościoła. Tak było i w Pomacancha, gdzie kościół przez długi czas pozostawał zamknięty ze względu na opór miejscowego burmistrza. Po zmianie lokalnej władzy Eucharystia na nowo zagościła w tym miejscu, jednak wiernych trzeba było uczyć wszystkiego od podstaw. Spontanicznie, jak małe dzieci, reagowali na słowa kapłana, ale nie wiedzieli, co odpowiadać w czasie Mszy ani do czego służy spowiedź. Powoli jednak, dzięki pracy misjonarzy, świadomość religijna zaczęła się tam budzić. Stojąc w kolejce do Komunii, zaobserwowałem ciekawą sytuację. Jedna ze starszych kobiet zawróciła swoją koleżankę, mówiąc do niej: „Nie byłaś u spowiedzi”. Mszom w Peru najczęściej towarzyszy gitara, a nie organy. Mieszkańcy dużą wagę przywiązują też do zewnętrznych oznak religijności: pokropienia wodą święconą albo niesienia figur podczas procesji. Jeśli Eucharystia sprawowana jest za zmarłego, na cmentarzu odbywa się później uczta. My też zostaliśmy na nią zaproszeni. Nie chcieliśmy urazić gospodarzy, dlatego nie odmówiliśmy skosztowania pachamanki – mięsno-ziemniaczanej potrawy, przygotowanej w ziemnym dole.
Szymon Babuchowski
Całość w listopadowym "Małym Gościu"