Hau, Przyjaciele!
Pomoc dla seniorów w parafii idzie pełną parą. Dzisiaj gdy wracałyśmy z Pauliną od pani Anny, spotkaliśmy księdza Wojtka, który zaprosił nas na krótki spacer. Zadzwonili po Jadzię i Olkę, bo dochodzą już różne niepokojące sygnały. „Nasze babcie się skarżą?”- pytały zdumione dziewczyny. Ksiądz Wojtek miał niewyraźną minę, ukrywając zakłopotanie przeczesywał palcami czuprynę. „Wasi podopieczni są zachwyceni, nie mogą się was nachwalić.” Paulina aż się wyprostowała, Jadzia uśmiechnęła się dumnie, a Ola trzy razy podskoczyła, wreszcie rzuciła mi kilka kamieni, by rozładować pozytywną energię. „Rozmawiałem z niektórymi rodzicami, z młodszym rodzeństwem i jutro na zebraniu musimy sobie pewne sprawy wyjaśnić.” Paulina aż stanęła i huknęła prosto z mostu: ”Dlaczego rodzina zawsze musi wszystko komplikować?” Przeszliśmy sporo drogi w milczeniu. Aż mi się znudziło i zaczęłam się ścigać sama ze sobą. Dlatego słyszałam piąte przez dziesiąte, że łatwo pomaga się obcym i słucha hymnów pochwalnych na swój temat. Natomiast najtrudniej jest pomagać w domu, wywiązywać się ze swoich obowiązków, za co ani nie ma pochwał, ani wdzięczności, ani poczucia bycia bohaterem. Gdy sąsiednią miedzą wracaliśmy w stronę ulicy Głowackiego, księdzu zrobiło się żal dzielnych marianek. Próbował je rozśmieszać, ale one nie czuły się za dobrze. W końcu Jadzia przyznała, że tak im skwasiło humory, bo w tych słowach jest wiele prawdy. Nie trzeba filozofować, tylko po prostu nie zapominać o domowych obowiązkach. Chciałam Paulinie wyjaśnić, że właśnie wywiązała się z obowiązku wyprowadzania mnie na spacer, ale była taka zamyślona. Cześć. Astra