Hau, Przyjaciele!
Podobno wakacje się kończą. Jeszcze pamiętam, jak dziwnie jest w mieszkaniu, gdy wszyscy rankiem je spiesznie opuszczają, a ja drzemię i czuwam przez wiele, wiele godzin. Ale póki co przeważa ruch, bo ciągle wpadają koleżanki i koledzy, bo trwają wielkie porządki w biurkach, bo zarówno Paulina jak i Kuba wynoszą stosy niepotrzebnych zeszytów. Najdziwniejsze jest jednak to, że jedne zeszyty wyrzucają, a nowe kupują. Jaki w tym sens? Nie potrafię zrozumieć. Może muszą mieć zawsze świeże? Dzisiaj babcia zaprosiła wnuczęta na drugie śniadanie, ale nie wszyscy mogli przyjść i nagle przy stole usiadły same dziewczyny. Z takim przejęciem opowiadały i swoich obawach, lękach i problemach związanych z nowym rokiem szkolnym, że ucieszyłam się, że nie muszę tego przeżywać. Babcia łagodnie uśmiechnięta podsuwała tylko kolejne kawałki ciasta, ale też co chwilę brała do ręki kanwę z haftem krzyżykowym i spokojnie machała igłą. W pewnym momencie stwierdziła, że poleca wnuczkom wszelkie tego typu prace, bo bardzo wyciszają. Tłumaczyła też, że w pewnością wszystko dobrze się ułoży w klasach, że skłócone koleżanki się pogodzą, że zmiana miejsca w ławce to nie koniec świata, a nowa nauczycielka lub wychowawczyni z pewnością nie jest taka, jak o niej opowiadają starsi koledzy. „Dam wam kilka prostych wzorów do haftowania, wybierzcie też sobie mulinę i każdego wieczoru słuchajcie coś dobrego, może rekolekcje ulubionego księdza n o i haftujcie. Będziecie wtedy spokojne tak jak ja.” Dziewczyny chyba wątpiły, ale chętnie brały płótno, nici i wzory. Wolałabym, aby Paulina wyciszała się przy gotowaniu, ale trudno, niech będzie haft. Cześć. Astra