Hau Przyjaciele
No i znowu pusto w domu, a biedny pies pracuje. Na pielgrzymkę do św. Anny miała iść Paulina i ewentualnie Kuba. Ale papież Franciszek tak wypchał wierzących z kanap, że rodzice dołączyli do dzieci. Nie poszli pieszo, bo pracowali do końca, ale dzisiaj o świcie wyjechali. Czyli wszyscy wezmą udział w bardzo ważnych uroczystościach. Wrócą w niedzielę, ale sami, bo dzieci pójdą pieszo, a trasa jest imponująca, aż 50 km. Jaka szkoda, że nie mogę iść z nimi. Oj, jak bym chętnie dbała o porządek, ostrzegała o nadjeżdżających samochodach, poszczekiwała na maruderów. Kiedyś w górach ujrzałam stado owiec i nagle poczułam, że powinnam ich przypilnować, zmusić te skubiące trawkę z boku, by dołączyły do reszty. Niestety, musiałam się wycofać, bo nadbiegł owczarek i krótkim warknięciem wyjaśnił, że to jego praca. Przecież rozumiem, ja też mam swój teren do ochrony. Po raz kolejny mogę się wykazać, bo znowu jestem z babcią, która słabo chodzi, więc szydełkuje i haftuje przed telewizorem oraz informuje mnie dokładnie o przebiegu olimpiady w Rio de Janeiro. Babcia nieustannie komentuje to, co ogląda, a ja to uwielbiam w przeciwieństwie do rodziny. Do tego słyszę same pochwały, że się nie spieram, że mamy takie samo zdanie na temat poszczególnych konkurencji i zawodników. Domyślacie się, że w nagrodę otrzymuję dodatkowe pyszności. Cześć. Astra