Hau, Przyjaciele!
Życie wróciło do normy tak jak papież wrócił do Watykanu. Chciałam napisać coś dowcipnego, ale chyba troszkę nagięłam prawdę. Bo czuję, że wiele się zmieniło, ale jeszcze nie potrafię tego opisać. Nie wiem o co chodzi, ale gdy tylko ktoś rozsiada się przed telewizorem i zaczyna przełączać bezmyślnie kanały, to natychmiast inna osoba z rodziny spogląda z rozbawieniem i komentuje to zachowanie słowami o kanapowych chrześcijanach. Pan upiera się, że papieżowi chodziło tylko o młodzież, że ojcowie rodzin mają pełne prawo tak właśnie wypoczywać, ale jednak telewizor gaśnie, a Pan rusza do działania. Najlepiej, jeśli proponuje mi spacer. Najbardziej pełni entuzjazmu są Kuba i Paulina. Byłam wczoraj na spotkaniu u księdza Wojtka. Biedny, bo marianki zarzuciły go taką ilością pomysłów, co by można zrobić dobrego w parafii, że aż się za głowę złapał. Podobno to nie była taka sobie burza mózgów, ale prawdziwy huragan. Dziewczyny wszystko spisały, ksiądz przekaże to proboszczowi i niedługo zacznie się parafialny „raban”. Najdłużej omawiano sprawę pomocy starszym, samotnym i chorym. Podobno to bardzo delikatne sprawy, ale też najbardziej potrzebne. Marzę o tym, bym się mogła w taką akcję włączyć, bo przecież wiele starszych lubi psy, ale już ich nie mogą mieć. Chętnie zaniosę im mój entuzjazm, moje pozytywne nastawienie do świata, no może z wyjątkiem kotów. Zaznaczam, że nie pójdę z Pauliną tam, gdzie są właśnie te małe drapieżniki. Cześć Astra