Hau, Przyjaciele!
Calutką niedzielę tkwiłam przy babci, która po powrocie z kościoła usiadła przed telewizorem, by nie przegapiać niczego z ostatniego dnia ŚDM. Deszcz padał, więc spaceru i tak nie chciałam. A babcia wszystko komentowała, wypatrywała w milionowych tłumach pielgrzymów swoich dzieci i wnucząt. Zachwycała się, gdy papież doradzał, by młodzi rozmawiali z babciami i poznawali różne historie. Na stoliku leżał zeszycik, do którego już zapisywała różne mądrości, a śmiała się przy tym i bardzo cieszyła. Ja drzemałam, czuwałam i czekałam, bo w nocy mogły zacząć się powroty. Pierwszy alarm podniosłam około 3.00 nad ranem. Wrócili rodzice- zmęczeni, ale tak radośni, jakby odmłodnieli o 10 lat. Ledwo się położyli, a tu już Kuba, a godzinę później Paulina. Mam więc rodzinkę w komplecie, chociaż dzień będzie rozbity, bo jeszcze śpią. Póki co tylko babcia kręci się po kuchni, ale czuję, że wszystkie emocje wyładowuje w gotowaniu i pieczeniu. Oj, czeka nas dzisiaj uczta, oby tylko nie spali do wieczora. No i nie rozumiem, dlaczego babcia ciągle mruczy pod nosem jakieś historyjki, które chce koniecznie dzieciom opowiedzieć. Podobno wyciąga je z dobrej pamięci. Ale z tego powodu kompletnie nie zwraca uwagi na głodnego psa. Oj, narobił ten papież zamieszania, narobił. Cześć, Astra