Nie wiem, gdzie się kończy zaspokajanie głodu, a zaczyna się obżarstwo. Boję się tego, zastanawiam się, czy już jestem najedzony. Ciągle się boję grzechu. Chcę Boga wielbić, a nie obrażać obżarstwem. Nastolatek
Pamiętaj, byś jedząc nie rozmyślał tyle nad tym, czy jesteś już najedzony, czy to obżarstwo, czy dostarczyłeś już organizmowi tyle, ile trzeba. To nie jest ani dobrze, ani zgodne z wiarą, by tak analizować każdy kąsek. Myślę, że masz sumienie skrupulata, a to połączone z głęboką czcią wobec Boga powoduje, że tak się męczysz. Pomyśl o Panu Jezusie, który wędrował z apostołami przez pola i pogodnie spoglądał na to, jak oni podjadają kłosy zbóż. Faryzeusze zaraz to zauważyli, bo to było wbrew ich surowym przepisom religijnym. Oni nie mogli tego robić w dzień święty. Pan Jezus wyżej stawiał zaspokojenie głodu, radość życia i wzajemną życzliwość. Dlatego faryzeusze oskarżali go, że przebywa z grzesznikami, że jest żarłokiem, a Jezus chętnie przed wysiłkiem ucztował z przyjaciółmi. Nikt tam kąsków nie liczył, tego jestem pewna. Z całego serca życzę, byś wyluzował i odnalazł Bożą Radość, Bożą Miłość. Boży Pokój. Bo przecież Twoje męki wynikają właśnie z tego, że tak Boga szanujesz, czcisz i kochasz. Pamiętaj, że On Ciebie też i to bezwarunkowo. Absolutnie nie śledzi tego, ile jesz, chce, byś był radosny.
Zadaj pytanie: