Wyżywam się na młodszym rodzeństwie, czasami i uderzę, a przez to jestem jeszcze bardziej zły. W zasadzie na siebie, ale wyładowuję złość na innych. Wiem, że rodzicom przykro z powodu mojego zachowania. Mogłem się nie urodzić, skoro tyle ze mną problemów. 11-latek
Absolutnie odrzuć tę myśl, że mogłeś się nie urodzić. Wszyscy rodzimy się z woli Boga, wobec każdego z nas Bóg ma piękne i ciekawe plany, ale reszta jest w naszych rękach. Tobą teraz targają przeróżne sprzeczności i nie jest Ci łatwo. Sam na siebie jesteś zły, wszedłeś w pewne nawyki w zachowaniu i nie potrafisz tego zmienić. Możesz spróbować szczerze powiedzieć rodzicom, że jest Ci przykro, że źle się czujesz sam ze sobą, ale nie masz dość siły, by nad sobą zapanować. Może weźmiesz to na humor? Gdy zaczynasz być niedobry, niech mama powie jakieś Wasze śmieszne hasło i Ty wtedy po prostu wyjdziesz, by się uspokoić? Ludzie miewają złe humory, targają nimi złe emocje i zachowują się niezbyt dobrze. Chyba widziałeś, że i dorosłym tak się zdarza. Łatwo być uprzejmym wobec obcych, ale rodzina to miejsce, gdzie się na ogół nie hamujemy. No i , niestety, wyżywamy się na innych. Czasami to bywa mama, u innych babcia, ale jeśli jest rodzeństwo, to bywa ostro. Jako dziecko bardzo lubiłam opowieści ciotek, wujków i mojego taty o ich bójkach, bo wspominali je z wielkim humorem. Ale to było po latach, bo przecież wtedy, gdy się bili, wesołe to nie było. Nieporozumienia między rodzeństwem uczą życia w grupie, w społeczeństwie. Dzięki temu łatwiej przebaczać, łatwiej dochodzić do porozumienia, wyciągać rękę na zgodę. Pamiętaj, że rodzice kochają każde dziecko, także to, które aktualnie przechodzi ciężki okres i bywa „kolczaste”, pozornie niedobre. Dziecko to nie pluszowa zabawka, którą się tylko przytula. Wszedłeś w najtrudniejszy w życiu okres dorastania, ale on kiedys minie. Rodzice wytrzymają, rodzeństwo przebaczy, zresztą, kolejno i oni będą się męczyć sami z sobą. Polecam śmiech, kpinę z siebie, wyciąganie ręki na zgodę, próbę chowania „kolców”. gdy grzeszymy, zachowujemy się jak Adam w raju, który po grzechu ukrył się w krzakach i nie chciał wyjść. Wstydził się nagości czyli prawdy o sobie. A Ty, pisząc do mnie tyle złego o sobie,wyszedłeś z tych krzaków, przyznajesz się do winy i nie jest Ci dobrze z sobą. Bóg to widzi, wie i pewnego dnia zabierze to poczucie. Grzechy to upadki. Nawet dorośli powinni umieć jak małe dzieci podnosić się po upadku i iść dalej. Masz wokół siebie małe dzieci, wiesz, jak szybko przepraszają, wyciągają ręce na zgodę, jak szybko wstają, gdy upadną. Idź do spowiedzi, powiedz, z czym się męczysz i każdego dnia próbuj z tym walczyć.
Zadaj pytanie: