Hau, Przyjaciele!
Sobotnie ognisko udało się znakomicie. Przyszło sporo osób, wszyscy się wyśpiewali, wyśmiali, nagadali. I w trakcie ciągle dochodziły nowe osoby, bo jedni drugich ponaglali i zapraszali SMS-ami. Aż się bałam, że żadne resztki nie zostaną dla mnie i kilku innych psów. Na szczęście niczym u gościnnych Słowian niczego nie zabrakło, a dobry humor dopisywał i salwy śmiechu wybuchały co kilka sekund. Dzisiaj atmosfera zupełnie inna. Przyjechali bowiem na rowerach znajomi z córką, gimnazjalistką, przed którą od jutra widmo egzaminów. Ja się na tym nie znam, ale dziewczyna bardzo się denerwuje, więc rodzice w ramach odstresowania zabrali ją na wycieczkę. Bo ruch podobno bardzo pomaga. Zgadzam się z tym. Zawsze gdy się wybiegam, jestem spokojniejsza. Kuba akurat był w domu i pocieszał dziewczynę jak tylko mógł, zapewniając, że to nie jest aż tak straszne, jak się często dzień wcześniej wydaje. Pani przygotowała solidny podwieczorek, mocno okraszony czekoladą i orzechami. Paulina stwierdziła, że dołącza do nowej koleżanki i pojadą wspólnie aż do Sierakowic i Rachowic. Nie tylko będą przystanki modlitewne przy kościółkach i kapliczkach, ale sprawdzą, czy bociany stoją już w swoim gnieździe. No i są, o czym Was zawiadamiam, chociaż nie rozumiem, po co się tak tym faktem zachwycać. Cześć Astra