Hau, Przyjaciele!
„Jedziesz z nami na rowery?”- zapytała Paulinę Pani, chociaż była pewna odpowiedzi. „ E, ja chyba dzisiaj nie jadę. Mam sporo nauki, do tego lektura. Wyjdę tylko z Astrą na krótki spacer”. Szkoda, że Pani nie przyjrzała się córce, a w zasadzie wielkim rumieńcom na jej twarzy. „Zawsze wiosną zaczyna się maltretowanie uczniów.” Mama narzekała, bo nie miała pojęcia, że gdy tylko wyjadą, to wybiegnę z Pauliną na pola, gdzie czeka chłopak spod sklepu i jego kundelek. Przestrzeń naszych pól zabrała mi jednak zgryźliwość, więc biegałam z młodym jak szalona i nie pilnowałam ani czasu, ani Pauliny. No i pojęcia nie mam, kiedy zrobiło się późno. Fakt, doszliśmy do sąsiedniej miejscowości, co mnie trochę zdumiało. Gdy tradycyjnie żegnaliśmy się pod furtką, podjechali zmęczeni wyprawą na rowerach rodzice. Dlaczego Paulina znowu się tak bardzo zaczerwieniła. Dlaczego Pan był tak rozbawiony, a Pani zdumiona? Dlaczego zapanowało niezręczne milczenie, a potem dziwnie cichy głos Pauliny: „To jest Kamil i jego pies, Tobi.” Musiałam uratować sytuację, więc rozszczekałam się, zrobiłam tyle zamieszania, że skupiono się na mnie, a młodzi szybko się pożegnali, ale jakoś inaczej niż zwykle. Oj, jacy ludzie są skryci, trudno ich zrozumieć. Cześć, Astra