Hau, Przyjaciele!
Paulina wróciła ze szkoły bardzo zamyślona. Coś jej tak siedziało w głowie, że nawet zaczęła do mnie głośno mówić. A wszystko z powodu lekcji religii, podczas której katechetka przeczytała klasie jakieś świetne rozważania dotyczące spotkania przy studni. Było więc o poznaniu się Izaaka z Rebeką, Racheli z Jakubem i o tym, jakie znaczenie miało takie spotkanie dla Samarytanki. Uczniowie odgrywali nawet scenki, zapisywali swoje przemyślenia na planszach, ale podobno każdemu było tego za mało. Chyba dlatego Paulina gwizdnęła na mnie i poszłyśmy do sklepu po wodę mineralną. „Trudno, niech będzie sklep, skoro nie ma studni.” Pod okrąglakiem pozwoliłam się grzecznie zapiąć i nie zainteresował mnie specjalnie pies, którego jakiś chłopak przywiązywał do sąsiedniego drzewa. Młody kundelek był jednak bardzo towarzyski i nasze smycze wkrótce się nieźle poplątały. Chcąc sobie poradzić z niezręczną sytuację utknęliśmy przytuleni do siebie. Paulina i chłopak wyszli jednocześnie ze sklepu, każde z wodą mineralną i zgodnie wybuchnę li śmiechem. Długo nas odplątywali, zaśmiewali się cały czas, co mnie już denerwowało i nie rozumiem, dlaczego chłopak i jego pies odprowadzili nas pod samą furtkę. Oni ciągle gadali i gadali, a kundelek bezskutecznie zachęcał mnie do zabawy. Usłyszałam potem, że jestem sztywna, nietowarzyska, że trzeba się cieszyć chwilą, bo spotkania przy studni mogą odmienić życie. Hm, mojego z pewnością nie, ale Paulina była faktycznie zupełnie odmieniona. Mam wrażenie, że dzieje się coś, czego nie rozumiem. Cześć, Astra