Hau, Przyjaciele!
Życie bywa bardzo niesprawiedliwe. Rodzice nagle, bez żadnej zapowiedzi zaproponowali szybką wycieczkę do Krakowa. Bo dzisiaj jakaś ważna data. Pan tłumaczył, że teraz i tak będzie coraz więcej turystów, a w zasadzie pielgrzymów, że w lipcu pojadą już nie razem, jako rodzina, ale młodzi osobno, ze swoimi grupami, więc ostatni czas, by wybrać się tam wspólnie. A ja? Co z wiernym psem, który cały jest służbą? Usiadłam na środku kuchni i tkwiłam tam jak wyrzut sumienia. Usłyszałam więc decyzję, że sobotę spędzę z babcią i jej kotem, że wrócą przed 23.00, że inne psy całymi dniami warują w zamkniętych mieszkaniach, że wyjazd do Krakowa jest dla mnie niemożliwy. Szkoda, że nie potrafię sobie łapami zatkać uszu, bo taką miałam na to ochotę. Kuba pobiegł ze mną do babci, bym miała też porządny spacer, a rodzice z Pauliną podjechali tam po niego, by szybko ruszyć w stronę tego miasta, dla mnie kompletnie niedostępnego, a przez to tak ciekawego. Na szczęście babcia przywitała mnie entuzjastycznie, miska już była pełna, kot chętny do gonitwy, więc nie będzie to dla mnie stracony dzień. Cześć, Astra