Tak jak tonący sam nie potrafi siebie uratować, tak człowiek nie potrafi sam oderwać siebie od grzechu. Potrzebuje Jezusa, który go wyciągnie i przygarnie do siebie.
Była kwietniowa niedziela. Wieczorem temperatura wody bardzo mocno spadła.
Operatorzy radiotelegrafu już od kilku dni otrzymywali ostrzeżenia o krach i polach lodowych w pobliżu kursu słynnego Titanica. Nie wszystkie jednak przekazywano kapitanowi, a kiedy już wiadomość do niego dotarła, największy parowiec świata płynął wprost w stronę lodowca. Na ominięcie góry lodowej było za późno. Uderzenie. Woda przedostała się do środka, zalewała kolejne pokłady.
Przez cały czas ci sami operatorzy, którzy wcześniej lekceważyli ostrzeżenia, wysyłali w eter rozpaczliwe wezwania o pomoc: SOS – MGY – „Toniemy, potrzebujemy natychmiastowej pomocy!”. Jednak pomoc była zbyt daleko.
Pierwszy statek, płynący najbliżej tonącego liniowca, zjawił się dopiero po czterech godzinach. Gdyby nie sygnały SOS i CQD (czytaj obok), wysyłane na przemian, nikt nie przeżyłby tej strasznej morskiej katastrofy. Spośród ponad dwóch tysięcy podróżujących Titanikiem przeżyło tylko ponad siedmiuset.
Ojciec Piotr Jordan Śliwiński, zakonnik, kapucyn, z którym rozmawiałam niedawno (czytaj na ss. 4–5), powiedział, że mniej więcej co trzy tygodnie chodzi do spowiedzi. Może ktoś zapyta: „Po co?”; „Dlaczego tak często?”. Otóż dlatego, że kiedy człowiek częściej przygląda się sobie, temu, co zrobił, więcej widzi. Łatwiej mu zobaczyć, podsumować tydzień, dwa tygodnie, trzy, miesiąc niż pół roku, rok, albo jeszcze dłuższy czas.
Czasami spowiedź porównuje się do uprawiania ogrodu. Żeby rosły w nim piękne kwiaty, nie wystarczy tylko usuwać chwasty. Trzeba ogród plewić często, pielęgnować, nawozić, podlewać, żeby rośliny zawsze były zielone.
Tak jest w naszym życiu z Panem Bogiem. Jeśli chcę, by ogród mojego życia był piękny, by wszystko było zawsze na właściwym miejscu, nie wystarczy chodzić do spowiedzi tylko wtedy, gdy zgrzeszę ciężko. Najlepiej przyglądać się temu ogrodowi codziennie. Wieczorem na przykład robić sobie krótki rachunek sumienia, prześwietlić cały dzień. I następnego dnia w szkole, w domu, w pracy, wszędzie, gdzie będę, dbać, by błędów, grzechów unikać, a powtarzać to, co było dobre.
Dostajecie z tym numerem „Małego Gościa” książeczkę, niewielką, zaledwie 16-stronicową, ale bardzo pomocną. Każdy – jestem tego pewna – chce się dobrze spowiadać. Od pierwszej spowiedzi trochę się już w Waszym życiu zmieniło. Przybyło Wam nie tylko centymetrów, ale i nowych problemów. Popełniacie teraz inne grzechy niż wtedy, gdy mieliście sześć, siedem czy osiem lat.
Ta książeczka jest po to, żeby Wam pomóc w dobrym rachunku sumienia i w dobrym spowiadaniu się. Ma taki format, że zmieści się w książeczce do nabożeństwa. Niektórzy z Was na nabożeństwach Drogi Krzyżowej dostaną jeszcze miniksiążeczkę, w której dowiedzą się wszystkiego o warunkach dobrej spowiedzi. Obie książeczki razem tworzą poradnik dobrej spowiedzi, nie tylko na Wielki Post. Również na Rok Miłosierdzia i na całe życie. I jeszcze jedno. Najlepsze poradniki nie pomogą wyrwać się z grzechu, jeśli na pomoc nie zawołamy Pana Jezusa. Tylko On może i chce nam pomóc.