Hau Przyjaciele!
Odbyła się wielka dyskusja na temat pączków. No i dobrze, bo lubię zwyczaje związane z jedzeniem i teraz będę czekała na bardzo tłustą środę, gdy wszyscy zjedzą na przykład wielkie ilości boczku, może innego mięsa. Niestety, nie przypominam sobie, by taka tradycja była znana. Mało tego, pojawia się inny wyraz, który mocno mnie niepokoi. Gdy siedzieliśmy przy pączkach, to Pan dowodził, że ten radosny zwyczaj miał sens wówczas, gdy oznaczał koniec przyjemności związanych z dogadzaniem sobie. Bo następny czwartek po tym tłustym był już czasem Wielkiego Postu, do którego przodkowie podchodzili bardzo poważnie. Oj, ile mądrych zdań padło zaraz na ten temat. A ja pod stołem aż się kurczyłam. Jeśli moja rodzina zechce wprowadzać dawne obyczaje, to ja chyba wrócę do moich przodków i od następnego czwartku zacznę polować na zwierzynę w naszych lasach. Tylko kto mnie tam podwiezie? Paulina chyba domyśliła się, jakie myśli snują się w psim łbie, bo potarmosiła mnie serdecznie, poczęstowała sporym kawałkiem pączka i zapewniła, że mnie post nie obowiązuje, chociaż dawno, dawno temu w grzesznej Niniwie pościły nawet zwierzęta. Ale przecież nasze miasto nie jest wyjątkowo grzeszne, a poza tym Pan obiecał, że kupi w jakiejś promocji spore ilości suchego pokarmu. No cóż, na bezrybiu i rak rybą. Lepiej być zaopatrzoną, gdy rodzinka ma tak poważne plany związane z Wielkim Postem. Cześć Astra