Hau, Przyjaciele!
„To jest beznadziejny układ, gdy zaczyna się nowy semestr bez ferii, bez jakiejś wyraźnej zmiany”- narzekała Paulina pomagając Pani w kuchni lepić pierogi z mięsem i innymi mniej ważnymi nadzieniami. Jedna i druga wbrew wszelkim zasadom delikatnie zrzucały różne skraweczki ze stołu, które udawało mi wręcz w locie łapać. „Przecież po klasyfikacji chce się nabrać oddechu, oddzielić dwa semestry, a tu od razu nowe sprawdziany, powtórzenia.”Żadna z nas nie zauważyła, że w progu stanął Pan i z ironicznym uśmiechem spoglądał na proceder karmienia psa czyli mnie. Paulina pierwsza podniosła wzrok i parsknęła śmiechem. Pani zrobiła przepraszającą minę, ale podejrzewam, że oczy się śmiały. Pan nastawił wodę w czajniku i próbował ostro zareagować. „Ile razy umawialiśmy się, że nie karmimy Astry w ten sposób? Staje się potem nachalna i męcząca. I dlaczego ty się mnie, córeczko, nie boisz?” Ale w tym momencie cała trójka zaśmiała się już głośno, ja zaś wyskoczyłam spod stołu i liznęłam Pana po dłoni. „Dzisiaj dyskutowaliśmy temat jednego zdania przez pół religii. Posłuchajcie uważnie: Albowiem nie dał nam Bóg ducha bojaźni, ale mocy i miłości, i trzeźwego myślenia.” Rodzice aż usiedli z wrażenia, że w klasie Pauliny są tak ciekawe dyskusje. Pan upierał się, że z racji trzeźwego myślenia nie wolno mnie absolutnie dokarmiać, ale Pani z Pauliną broniły się zasadą miłości. Co do jednego jednak wszyscy byli zgodni, że córka nie powinna się ojca bać. A potem doszedł Kuba i dowodził, że bardzo ważne jest poczucie mocy. Aż mi się w głowie kręciło, bo nie wiem, kiedy żartowali, kiedy mówili poważnie. Cześć Astra