Karoseria z drewna, siedzenia z… drewna, kierownica… też z drewna. Nie, nie, to nie drewniany model auta. To auto prawdziwe!
Prawdziwe, bo naprawdę jeździ. Joe Harmon – twórca pojazdu – udowodnił to niedawno podczas targów motoryzacyjnych w niemieckim Essen. Wsiadł przez okno (bo w pierwszym modelu jego auta nie ma drzwi) i odpalił silnik o mocy 700 koni. Splinter groźnie warknął i ruszył na swoich… drewnianych kołach z gumowymi oponami. „Splinter” to po angielsku „drzazga”. Świetna nazwa! W koń- cu pojazd prawie w całości powstał z drewna. Wyjątkiem jest między innymi zwykły silnik. Choć nie taki zwykły, bo sprawia, że Splinter to świetny sprinter. Podobno mógłby się rozpędzić do 386 km/h. A wszystko zaczęło się od „drewnianego cuda”. Tak piloci nazywali samolot wykonany w dużej części z drewna. De Havilland Mosquito – tak nazywała się tamta maszyna – latał podczas II wojny światowej. Pomimo drewnianej konstrukcji świetnie radził sobie w powietrzu. Joe Harmon wraz z przyjaciółmi postanowił stworzyć podobne cudo. Tyle że jeżdżące po drogach. 2 września 2008 roku Joe pisał na swoim blogu: „Po powrocie ze szkoły kombinowałem, jak zamocować przednie reflektory. To wydaje się nieco skomplikowane, ale na pewno jest możliwe. To był jeden z pierwszych wpisów dotyczących auta z drewna. Dziś reflektory „Drzazgi” przypominają trochę kocie oczy. Idealnie pasują do sylwetki auta. Do pracy nad pojazdem Joe zaprosił czwórkę znajomych. Studenci kilka lat spędzili nad drewnianą bryłą, która z każdym miesiącem zaczynała coraz bardziej przypominać superwyścigowe auto.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.