Hau, Przyjaciele!
Zabawa karnawałowa. Wcale mi się to słowo nie podoba. Od dwóch dni Paulina w kółko o tym mówi, na ten temat krążą niekończące się SMSy, ten temat drąży z przyjaciółkami. Podobno najważniejszy problem dotyczy tego, co ubrać. Wczoraj przyszło chyba z pięć koleżanek, każda z reklamówką pełną koszulek, spodni, spódniczek. Zdjęły lustro w przedpokoju, upewniły się, że nie ma Kuby i przez ponad godzinę przymierzały. Za każdym razem to samo- dziewczyna stojąca przed lustrem miała nietęgą minę, była na granicy załamania, a koleżanki zapewniały, że świetnie wygląda. Czasami siadały na dywanie, tarmosiły mnie i zapewniały, że mam fajnie, bo nie muszę się martwić strojem na zabawę. Pewnie, że nie muszę, tym bardziej, że nikt mnie na żadną zabawę nie zaprasza, a przecież chętnie bym poszła, chociaż nie wiem, co się tam robi. Pani prosiła, by koniecznie tańczyły i to od początku, bo im młodsi uczestnicy, tym więcej czasu tracą na ośmielanie się. „Nie biegajcie bez końca do łazienki, tylko bawcie się”- prosiła. Ale potem pocieszyła dziewczyny, że sama w ich wieku też strasznie się martwiła, że źle wygląda, że nikt jej nie poprosi do tańca i dlatego nerwowo biegała z koleżankami do toalety. Bardzo dziwny zwyczaj. Tyle się tego nasłuchałam, że musiałam wyjść w wiadomym celu do ogrodu. Cześć, Astra