Hau, Przyjaciele!
Kuba był wściekły. Wrócił ze szkoły, najadł się jak bąk, a zemną się prawie wcale nie podzielił. Szczękami tak ruszał, że aż się obawiałam o jego zdrowie. Wreszcie usiadł przed komputerem i zawzięcie uderzał w klawisze. Do Pauliny wręcz warknął „wyjdź z psem”. Siostra miała akurat ochotę podrażnić się troszkę z bratem, ale wyczuła sytuację. „Coś złego się stało czy ktoś cię wkurzył?”- spytała ubierając kurtkę, szalik, rękawiczki, bo temperatura spada i spada. „Ktoś”- rzucił Kuba krótko- „nie dopytuj więcej, nie jestem babą i nie zamierzam się skarżyć ani zwierzać.” Paulina otworzyła drzwi, więc wybiegłam jak z procy. Ale musiałam się zatrzymać na dole i dlatego usłyszałam, że wraca i woła, że papież Franciszek w takich wypadkach zawsze myśli o tym, ile razy sam innych zezłościł i to go uspokaja. „Zapewniam cię, że mnie osobiście zezłościłeś mnóstwo razy!” – zawołała w głąb mieszkania i rzuciła się w kierunku schodów. Rozległ się huk, bo Kuba rzucił czymś w drzwi. Ale my już biegłyśmy przez ogród. Paulina chichotała. A głośno śmiała się 15 minut później, gdy brat przysłał SMS-a „dzięki za te słowa”. Wracałyśmy więc do domu spokojne i zadowolone, bo faktycznie zimno doskwierało. Cześć, Astra