Hau, Przyjaciele!
Paulina była dzisiaj strasznie rozleniwiona. Po prostu trudno ją było poznać. Rodzice raniutko poszli na msze, ona nie. Nie zwlokła się na 9.00, chociaż Kuba ją popędzał. Dzwoniła Jadzia z pretensjami, a ona jakoś blado się tłumaczyła. Gdy wróciłam z Panem ze spaceru, ojciec wszedł energicznie do pokoju córki. „Jaki masz problem, córciu?” – zapytał spokojnie. Wepchałam się z kością pod biurko, bo przecież stan Pauliny bardzo mnie zmartwił. Tłumaczyła, że właśnie minęły święta, był już koncert kolęd, jasełka, Sylwester i teraz taki jakiś pusty czas. Pan siedział zamyślony i kręcił głową. „Nie przekonuje mnie to, wal prawdę, co cię gnębi.” No i okazało się, że koleżanki poleciły jakiś film, bardzo go przeżywały, więc ona też chciała. Siedziała do późnych godzin przy komputerze jak najciszej i w ciemności, by nikt nie zwrócił uwagi. A potem nie mogła zasnąć, a im bardziej chciała, tym było gorzej. Sny zaś miała straszne. I dzisiaj czuje się okropnie. „No, to wstawaj, pędź do łazienki, zdążysz na mszę, a po obiedzie urządzamy turniej gier planszowych, właśnie przyniosłem kilka nowych. Zapamiętaj, że sami decydujemy o tym, co oglądamy. Nie pozwól, by głupota, brzydota, zło miały na ciebie wpływ. Nie wpuszczaj do swojego umysłu bohaterów filmowych czy literackich, których byś nie chciała gościć w naszym domu.” Ostatnie słowa dobiegły do Pauliny, gdy uśmiechnięta stała już w progu pokoju. Dobrze, że ja nie lubię filmów. Cześć, Astra